- Nadszedł właśnie stosowny moment na to, by Europejczycy zastanowili się nad tym, czego konkretnie oczekują od przyszłej administracji USA - w sprawach handlu, bezpieczeństwa czy Bliskiego Wschodu - powiedział politolog na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Berlinie - Ale Europa nie robi nic, by takie oczekiwania sformułować. Zamiast tego jest podzielona, miejscami bardzo głęboko, i nie rozmawia z Ameryką wspólnym językiem - ocenił. Według Sandschneidera przykładem podziałów w Europie na tle polityki międzynarodowej jest przyszłość NATO i rozszerzenie sojuszu o Gruzję i Ukrainę. - Były sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld miał rację przynajmniej raz w życiu - kiedy mówił o starej i nowej Europie - ocenił Sandschneider. Zdaniem eksperta europejska "obamomania", czyli sympatia Europejczyków do kandydata Demokratów Baracka Obamy, jest w dużej mierze bezpodstawna. - W wielu delikatnych kwestiach stosunków transatlantyckich obaj kandydaci na prezydenta USA są problematyczni (...) Barack Obama nie będzie łatwiejszym i bardziej przyjaznym partnerem dla Europy - powiedział niemiecki politolog. Jak ocenił, dla większości Amerykanów Europa w ogóle nie odgrywa znaczącej roli. Mieszkańcom zachodniego wybrzeża USA bliższy w polityce międzynarodowej jest region Azji i Pacyfiku. - Ale Ameryka to także ogromne połacie kraju pomiędzy wschodnim, a zachodnim wybrzeżem, a tam tysiąc razy ważniejsza niż pozycja USA na świecie jest cena wieprzowiny - powiedział Sandschneider. Zdaniem politologa Josefa Bramla z DGAP pomimo utrzymującej się przewagi Baracka Obamy w sondażach, wynik wyborów nie jest przesądzony. - Jest wiele czynników, które nie pozwalają na całkowitą pewność - powiedział Braml. Wskazał on m.in. na możliwość wystąpienia tzw. efektu Bradleya, związanego z czynnikiem rasowym. Nazwa zjawiska pochodzi od nazwiska długoletniego czarnoskórego burmistrza Los Angeles Toma Bradleya, który prowadził w sondażach przed wyborami na gubernatora Kalifornii w 1982 r., ale przegrał wybory. O wyniku tym zdecydował odsetek białych wyborców, którzy deklarowali poparcie dla czarnoskórego kandydata, bojąc się posądzeń o rasizm.