Zdaniem Markowa następnym celem Ameryki jest rozpętanie konfliktu na Ukrainie. - Wtedy ta imitacja zimnej wojny przerodzi się w prawdziwy konflikt - twierdzi rosyjski politolog. Według niego "Rosja nie boi się sankcji. Po pierwsze Zachód niewiele może zrobić. Niezależna Abchazja i Południowa Osetia z całą pewnością nie zagraża jego interesom. Tak naprawdę ma w nosie i separatystyczne republiki, i samą Gruzję, i na pewno nie będzie się wplątywać w poważny konflikt z ich powodu. (...) Nikt na Zachodzie nie będzie umierać za Gruzję. Tam najważniejsze jest to, by Rosja nie stała się militarnym wrogiem". Zapytany jaki jest jego zdaniem scenariusz na najbliższe tygodnie, Markow odpowiada, że "sytuacja się uspokoi. Jest tylko jedna poważna obawa, że nastąpią kolejne prowokacje Waszyngtonu. Europa chce pokoju na Kaukazie, wojny chce Waszyngton. To oni stali za ostatnim konfliktem na Kaukazie. Chodziło o kampanię wyborczą Johna McCaina". - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że za całym tym zamieszaniem stoi republikańska administracja Białego Domu, a dokładnie Dick Cheney i Condoleezza Rice - mówi Markow i dodaje, że "prawdziwym celem jest niedopuszczenie do prezydentury Baracka Obamy. Jeśli to on zostanie prezydentem, zacznie się śledztwo w sprawie Iraku i wówczas okaże się, że nie było podstaw do rozpoczynania wojny, że Cheney, a także Donald Rumsfeld i inni powinni siedzieć w więzieniu. Oni chcą powstrzymać Obamę za wszelką cenę, a imitacja zimnej wojny im w tym pomaga" - ocenia Markow w obszernym wywiadzie dla "Dziennika".