- Dziękuję i gratuluję - zwracał się do premiera kierującej pracami UE Portugalii Jose Socratesa, Jerzy Buzek (PO). Przekonywał, że teraz trzeba "jak najszybciej i najskuteczniej" ratyfikować nowy traktat z Lizbony. - Do nas eurodeputowanych należy wypracowanie metody jak przekonać obywateli, że to jest także ich sukces - apelował. Spełnione zostały wszystkie cele - wtórował Buzkowi kolega z frakcji Bogdan Klich. Jego zdaniem nowy traktat porządkuje i upraszcza unijne instytucje, a UE czyni bardziej skuteczną i demokratyczną. - Teraz potrzebna jest wola polityczna, by wykorzystać te możliwości - apelował. - To znakomity sukces - cieszył się Bronisław Geremek (PD). - Unia Europejska potrzebowała wyjścia z poczucia klęski i porażki, potrzebowała wymiaru politycznego i dzięki portugalskiemu przewodnictwu uzyskała go - dodał. Wyraził nadzieję, że nowy polski rząd przyłączy się do Karty Praw Podstawowych, wbrew zastrzeżeń obecnych władz. - Mam głęboką nadzieję, że po zmianie politycznej, jaka w moim kraju nastąpiła i w wierności do tradycji, która jest polską tradycją i tradycją polskiej Solidarności, Polska będzie w pełni przestrzegać Karty Praw Podstawowych - powiedział podczas debaty Geremek. Podobną deklarację złożył szef delegacji polskich socjalistów w PE Andrzej Szejna (SLD). Chwaląc podczas debaty wyniki szczytu przekonywał eurodeputowanych, że z Polski napływają "dobre wiadomości: odsunięcie antyeuropejskiego rządu". - Tak jak wielokrotnie tu mówiłem, większość moich rodaków popiera Unię Europejską - przekonywał. Także europoseł PiS Konrad Szymański cieszył się z porozumienia na szczycie unijnym, choć z innych powodów. - Cieszę się, że okres reformy traktatowej dobiega końca. Nie dlatego, aby proponowane zmiany realizowały w pełni moje zainteresowania, co do integracji. Czasem są one całkiem oddalone. Moje zadowolenie wynika z tego, że ostatnio zbyt wiele czasu poświęcano instytucjom - powiedział Szymański. Także pozostali eurodeputowani wyrażali zadowolenie z przyjęcie nowego traktatu UE, choć bez euforii i wielkich słów, jakie padały w PE, kiedy przyjęto traktat konstytucyjny, odrzucony następnie w referendach we Francji i Holandii. - Cieszymy się i popieramy ten tekst. Większość z nas wolałaby traktat bardziej ambitny, ale cieszymy się z porozumienia, bo to sygnał dla nowej dynamiki UE - powiedział przewodniczący największej chadeckiej frakcji w PE Joseph Daul. Ci najbardziej przywiązani do projektu eurokonstytucji jak np. brytyjski poseł Andrew Duff, krytykowali zwłaszcza przyznanie zbyt duża liczby opt-outów (tzw. wyłączeń) dla Wielkiej Brytanii. Z kolei eurosceptycy tradycyjnie krytykowali. - Nowy traktat to eurokonstytucja w nowym opakowaniu - powiedział brytyjski poseł Nigel Farage z frakcji Niepodległość i Demokracja. Debata była okazją dla premiera Portugalii Socratesa do szczegółowego zrelacjonowania wyników szczytu. Zapewnił, że mimo decyzji na szczycie o zwiększeniu liczby eurodeputowanych z 750 do 751, przewodniczący PE zachowa prawo do głosu. Sprecyzował, że dodatkowego posła, w stosunku do przyjętego przez Parlament Europejski podziału miejsc w PE od 2009 roku dostaną Włochy. - Nikt nigdy nie mówił, że przewodniczący PE miałby stracić prawo głosu. Oczywiście, że będzie miał prawo głosu, nie wiem skąd pochodzą te wiadomości - powiedział Socrates. Ciesząc się z osiągniętego w Lizbonie porozumienia, podkreślił, że "udało się, gdyż bez wyjątku wszystkie rządy wykazały się duchem europejskości". Traktat Reformujący UE ma zostać podpisany 13 grudnia w Lizbonie i wejść w życie 1 stycznia 2009 roku, o ile powiedzie się proces ratyfikacji dokumentu.