Eksperci unijni jednoznacznie interpretują to jako zapowiedź egzekwowania od przyszłych kandydatów do strefy euro dwuletniego utrzymania walut narodowych w mechanizmie kursowym ERM-II w zawężonym przedziale +/- 2,25 proc. w stosunku do kursu centralnego wobec euro. - Oczekuje się minimum dwuletniego pobytu w mechanizmie (ERM II) przed momentem oceny zbieżności (ekonomicznej kraju ze strefą euro) bez poważniejszych napięć - czytamy w dokumencie podsumowującym stanowisko Rady ministrów gospodarki i finansów Piętnastki w tej sprawie. - Ponadto ocena stabilności wobec euro skoncentruje się na bliskości kursu wymiany do kursu centralnego, przy czym zostaną także wzięte pod uwagę czynniki, które mogłyby prowadzić do zwyżki, zgodnie z tym, jak robiono to w przeszłości - głosi opublikowany dokument. I to jest, według ekspertów, kluczowe zdanie, w przeszłości bowiem oceniano obecnych członków strefy euro właśnie między innymi na podstawie tego, czy zdołali utrzymać kurs swojej waluty w wąskim przedziale +/- 2,25 proc., a nie w teoretycznie dopuszczalnym szerokim +/- 15 proc. Unia zastrzega też, że choć nowe państwa członkowskie będą od początku zobowiązane dążyć do trwałej zbieżności ekonomicznej z resztą UE i dbać o stabilność kursu swoich walut, "w pewnych przypadkach pozostanie przez pewien czas poza ERM-II może być pożyteczne w świetle wielkich, chwiejnych przepływów kapitału, dużej nierównowagi budżetowej i/lub ryzyka wielkich wstrząsów ekonomicznych". Przed tygodniem wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko oświadczył, że pasmo wahań kursu złotego wobec euro +/- 2,25 proc. jako kryterium stabilności kursu złotego wobec euro jest "nie do przyjęcia". Do wypowiedzi tej sprowokował go komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych Pedro Solbes, który zapowiedział wcześniej ocenianie gotowości kandydatów do strefy euro między innymi na podstawie zdolności utrzymania kursu przez dwa lata właśnie w tak wąskim przedziale. Kołodko ponownie wyraził też przekonanie, że Polska może wejść do strefy euro w 2007 roku, mimo że eksperci unijni uważają, że nie pozwoli na to jego własny kalendarz zbijania deficytu budżetowego. Prócz dwuletniej stabilizacji kursu kandydat do strefy euro musi bowiem także zejść z deficytem budżetowym poniżej 3 proc. produktu krajowego brutto (i wykazać, że jest to trwała tendencja), utrzymać odpowiednio niską stopę inflacji i procentową oraz poziom zadłużenia publicznego. Kołodko przyznał 13 maja w Brukseli, że Polska będzie w stanie sprowadzić deficyt budżetowy do wymaganego poziomu dopiero w 2006 roku. Decyzję o przyjęciu do strefy euro podejmuje się wiosną następnego roku po spełnieniu kryteriów na podstawie oficjalnych definitywnych danych za poprzedni rok. Tak więc faktyczne wejście do strefy euro będzie możliwe raczej dopiero od początku 2008 roku - uważają unijni eksperci.