Reuter zacytował wypowiedź anonimowego przedstawiciela Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, który powiedział, że "potencjalne ryzyko związane z dalszymi działaniami militarnymi każdej ze stron jest niedopuszczalnie wysokie dla obu krajów, ich sąsiadów i społeczności międzynarodowej". Podobne stanowisko zajął Pentagon, publikując oświadczenie p. o. sekretarza obrony Patricka Shanahana, który wezwał do "deeskalacji napięć i zaapelował do obu stron o powstrzymanie się od dalszych akcji zbrojnych". Ambasador Pakistanu w USA Asad Majeed Khan oświadczył dziennikarzom, że jego kraj chciałby, aby administracja prezydenta Trumpa odgrywała bardziej aktywną rolę w załagodzeniu obecnego kryzysu. Równocześnie jednak zaznaczył, że brak potępienia indyjskich akcji zbrojnych przez Waszyngton może być odczytany jako poparcie stanowiska Indii. Indyjskie lotnictwo zaatakowało we wtorek obóz szkoleniowy islamistycznego ugrupowania Dżaisz-e-Mohammed (JeM - Armia Mahometa) w Pakistanie. Według indyjskich źródeł rządowych, na które powołuje się Reuter, w nalotach zginęło 300 islamistów. Natomiast strona pakistańska zaprzecza, jakoby były jakieś ofiary śmiertelne. W odpowiedzi siły powietrzne Pakistanu zaatakowały obiekty w kontrolowanej przez Indie części Kaszmiru, a także zestrzeliły dwa indyjskie odrzutowce w swojej przestrzeni powietrznej. Schwytano jednego z indyjskich pilotów.