Celem ofensywy - podkreślił Erdogan - jest "usunięcie elementów terrorystycznych" z południowej granicy jego kraju. Kurdowie opanowali znaczne obszary w północnej Syrii po wybuchu zbrojnej rebelii przeciwko reżimowi syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada w 2011 r. Afrin jest kontrolowane przez milicję syryjskich Kurdów o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG). Ankara uważa YPG za ugrupowanie terrorystyczne powiązane ze zdelegalizowaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), zaangażowaną w wieloletni konflikt zbrojny z tureckimi władzami. Rzecznik YPG Rodżhat Rodż powiedział, że w nocy z soboty na niedzielę doszło do starć między jego oddziałem a wojskiem tureckim w pobliżu granicy z Turcją. Ponadto w tureckim ostrzale Afrin w niedzielę zginął jeden bojownik YPG i dwie osoby cywilne - dodał. Siły YPG będą walczyć "w obronie naszych zdobyczy, naszych terytoriów" - oświadczył. Turcja i jej sojusznicy na Zachodzie, w tym USA, traktują PKK jako organizację terrorystyczną, jednak Stany Zjednoczone dostarczają broń części syryjskich Kurdów w celu pokonania Państwa Islamskiego (IS). Amerykańskie wsparcie dla kurdyjskich bojowników to drażliwa kwestia w i tak napiętych relacjach na linii Waszyngton-Ankara - przypomina agencja AP. Erdogan powiedział w niedzielę, że "mimo wszystko" chce współpracować z USA w regionie i ma nadzieję, że podczas ofensywy na Afrin USA nie staną po stronie YPG. "Oczekujemy, że (USA) wesprą Turcję w podejmowanych przez nią słusznych wysiłkach" na rzecz walki z terroryzmem - zaznaczył. Dodał, że nowa operacja to przedłużenie podjętej przez Turcję w 2016 r. ofensywy "Tarcza Eufratu" na terenach w północnej Syrii, która miała na celu walkę z IS i powstrzymanie kolejnych podbojów kurdyjskich bojowników w tamtym regionie. Obecnie tureckie siły są rozmieszczone po obu stronach Afrin, na terenach kontrolowanych przez syryjską zbrojną opozycję.