"Jeśli Stany Zjednoczone rozpoczną ofensywę na Ar-Rakkę wspólnie z YPG (kurdyjskimi Ludowymi Jednostkami Samoobrony) czy PYD (kurdyjską Partią Unii Demokratycznej), wówczas Turcja nie weźmie udziału w tej operacji" - poinformował Erdogan. Turcja uważa PYD i jej zbrojne ramię - YPG za przedłużenie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która od ponad 30 lat prowadzi z turecka armią walkę zbrojną o kurdyjską autonomię i jest uważana przez Ankarę za organizację terrorystyczną. "Nasz minister spraw zagranicznych i władze wojskowe prowadzą rozmowy z USA w sprawie Ar-Rakki. Przekazaliśmy im nasze warunki" - powiedział Erdogan dziennikarzom na pokładzie samolotu z Nowego Jorku, gdzie uczestniczył w Zgromadzeniu Ogólnym NZ. Jak podkreślił, "podjęcie wspólnych kroków jest bardzo ważne" dla Ankary. "Jeśli Stany Zjednoczone nie włączą do sprawy PYD ani YPG, możemy prowadzić tę walkę razem z nimi" - oznajmił turecki prezydent. Przy okazji wizyty w USA Erdogan zarzucił w piątek Amerykanom wysłanie "dwóch samolotów z bronią" dla kurdyjskich milicji w Syrii, które USA uważają za ważnego i skutecznego uczestnika walk przeciwko Państwu Islamskiemu. Według tureckiego szefa państwa wiceprezydent USA Joe Biden oświadczył, że nie wie o takich dostawach. Waszyngton odpowiedział, że do tej pory dostarczał broń wyłącznie arabskim milicjom wchodzącym w skład Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), czyli koalicji arabsko-kurdyjskiej, która wyzwoliła z rąk IS m.in. miasto Manbidż. Strona amerykańska sugerowała, że rozważa podobne dostawy również dla kurdyjskiej składowej tej koalicji, czyli YPG, jeśli formacja ta weźmie udział w ewentualnej ofensywie w Ar-Rakce. Turcja pod koniec sierpnia rozpoczęła zbrojną ofensywę na północy Syrii, której celem jest oczyszczenie pogranicza turecko-syryjskiego z bojowników IS oraz sił kurdyjskich.