Jak zwraca uwagę agencja Reutera, wypowiedź Erdogana jest oznaką coraz większego rozdrażnienia Ankary ostrzałem rakietowym prowadzonym przez bojowników z dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS) z terytorium Syrii. "Pokonamy Państwo Islamskie. Rozwiążemy sprawę sami, jeśli nie otrzymamy pomocy, żeby zapobiec tym atakom rakietowym uderzającym w Kilis" - oświadczył Erdogan na spotkaniu w Stambule. "Pukaliśmy do wszystkich drzwi (z prośbą) o ustanowienie bezpiecznej strefy na naszej południowej granicy. Ale nikt nie chce podjąć tego kroku. Jeśli światu nie uda się porozumieć w sprawie decydujących działań przeciwko organizacjom terrorystycznym, świat nie będzie już dłużej bezpiecznym miejscem" - dodał. W ostatnich tygodniach miasto Kilis było regularnie ostrzeliwane rakietami z kontrolowanego przez IS terytorium Syrii. Kilis leży około 60 kilometrów na północ od będącego obecnie areną zażartych walk największego syryjskiego miasta Aleppo. Turcja systematycznie odpowiada ogniem na ostrzały swojego terytorium ze strony syryjskiej. Również siły dowodzonej przez USA koalicji ostrzeliwują północ Syrii z powietrza, zabijając tysiące bojowników. Ale przedstawiciele władz w Ankarze mówią, że Turcja potrzebuje więcej pomocy od międzynarodowej koalicji przy ochronie swych granic. Ankara obawia się, że może wzrosnąć liczba ataków IS w głębi kraju. Turcją wstrząsnęła w tym roku seria zamachów bombowych, w tym dwa ataki samobójcze w dzielnicach Stambułu popularnych wśród turystów, o które obwiniono IS, oraz dwie eksplozje samochodów pułapek w stolicy kraju, Ankarze, do których przyznało się ugrupowanie kurdyjskie Sokoły Wolności Kurdystanu (TAK). Jest ono powiązane ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).