Jeśli wyniki badań naukowców są prawidłowe, to początek zbierającej śmiertelne żniwo epidemii, dał 2-latek, który zachorował pod koniec zeszłego roku. Dziecko zmarło 6 grudnia we wsi Meliandou w południowej części Gwinei, niedaleko granicy z Sierra Leone i Liberii. Chłopiec miał skurcze, wysoką gorączkę i biegunkę - ale wtedy nikt nie był w stanie powiedzieć, dlaczego umarł. Od niego prawdopodobnie zaraziło się kilku członków rodziny. Zmarła matka dziecka, jego 3-letnia siostra i babcia. Dwie kolejne osoby zaraziły się w trakcie uroczystości pogrzebowych i przeniosły zarazę do innych wiosek. I tak ruszyła lawina zachorowań. Dopiero 10 marca lekarze nabrali podejrzeń, że rozprzestrzeniająca się śmiertelna choroba wywołana jest wirusem Ebola. Wtedy jednak choroba przekroczyła już granice i rozprzestrzeniała się w Sierra Leone i w Liberii. Dotarła nawet do Nigerii. Forum: Czy Polacy wiedzą co im zagraża?