W rozmowie z dziennikarzami w piątek po południu Ewa Kopacz powiedziała, że Polski nie trzeba uczyć solidarności. "Nie trzeba stać nad nami i mówić 'zrobicie dokładnie tyle, ile my chcemy', albo dyktować nam warunki" - mówiła. Jej zdaniem nasza solidarność nie wynika ze strachu przed kimkolwiek, ale z potrzeby serca."Będziemy solidarni, ale odpowiedzialnie. Musimy wiedzieć, w jakich warunkach ci ludzie (uchodźcy) tu przybędą. Powiem, że na naszą wschodnią granicę podjeżdżają w tej chwili pociągi z Czeczenami, jeśli my dzisiaj będziemy patrzeć tylko i wyłącznie w jednym kierunku, zapominając o tym, co się może zdarzyć za naszą wschodnią granicą, to będziemy w dość kłopotliwej sytuacji" - zaznaczyła szefowa rządu. Jak dodała, jeśli napływ uchodźców na naszą wschodnią granicę będzie większy niż można przypuszczać, a teraz odwrócimy się plecami od UE w kwestii imigrantów z południa, to jest pytanie, kto nam wtedy pomoże. "Solidarność musi działać w dwie strony" - podkreśliła Kopacz. Premier kolejny raz powiedziała też, że Polska nie chce przyjmować emigrantów ekonomicznych. "Chcemy tylko i wyłącznie potraktować godnie i po ludzku tych, którzy uciekają z własnego kraju przed utratą zdrowia lub życia" - mówiła. "Wiem, że dzisiaj trzeba bezwzględnie skierować pieniądze dużym strumieniem do tych obozów, w których już przebywają uchodźcy, mówię m.in. o Syrii, tam, gdzie oni przebywają w strasznych warunkach higienicznych, w głodzie. Żeby nie uciekali z własnego kraju, muszą mieć poczucie bezpieczeństwa w tym obozie, muszą mieć co jeść, muszą mieć wodę, żeby się umyć" - powiedziała szefowa rządu. Dodała, że trzeba przede wszystkim zabezpieczyć te obozy, które już funkcjonują. Zdaniem Kopacz, bezwzględnie konieczna jest też "twarda polityka powrotowa". Premier zaapelowała do polityków wszystkich opcji politycznych, aby "stanęli po stronie życia". "Dzisiaj, kiedy życie (uchodźców) jest zagrożone, u małych dzieci, które oglądamy w telewizji, u bezbronnych kobiet, u mężczyzn i ludzi starszych - stańcie po stronie życia, pomóżcie tym ludziom, nie tym którzy chcą zarabiać w Polsce, ale tym, którzy rzeczywiście mogą to życie i zdrowie stracić" - podkreśliła. "Przyjmijmy uchodźców tych, których również zadeklarował Kościół, nasz Kościół, który powiedział, że na każdą plebanię możemy przyjąć jedną rodzinę. W Polsce jest 17 tysięcy plebanii" - apelowała szefowa rządu. Jak mówiła, "dzisiaj jest walka o świadomość Polaków". "Musimy pamiętać, że w trudnych sytuacjach Polacy zawsze potrafili być razem, zawsze potrafili z otwartym sercem kierować swoje uczucia do tych, którzy tej pomocy potrzebowali. Nie można pozwolić, żeby robić politykę na nieszczęściu tych ludzi" - podkreśliła premier. Kopacz zadeklarowała też, że podczas rozmów z przywódcami państw unijnych będzie mówić o warunkach Polski - o ochronie granic, polityce powrotowej i oddzieleniu prawdziwych uchodźców od ekonomicznych. 16 września ma odbyć się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu ws. uchodźców. Wnioskowała o nie premier Kopacz. W Sejmie toczyła się w piątek burzliwa dyskusja nt. kryzysu imigracyjnego i stanowiska Polski ws. uchodźców. Polski rząd w początkowej fazie kryzysu imigracyjnego zadeklarował przyjęcie 2 tysięcy osób. Komisja Europejska przedstawiła w środę pakiet propozycji działań, które mają pomóc złagodzić kryzys imigracyjny w UE. Obejmują one rozdzielenie między państwa Unii 160 tysięcy uchodźców według ustalonych kwot. Do Polski miałoby trafić w sumie blisko 12 tysięcy osób. Polska od początku sprzeciwia się automatycznym kwotom uchodźców, którzy mieliby być przyjmowani przez kraje członkowskie.Zobacz też: