Robert Mazurek: Do naszego studia pieszo przyszedł minister spraw wewnętrznych i administracji, Joachim Brudziński. Joachim Brudziński: - Dzień dobry, widziałem że Pan przez okno wyglądał, żeby zobaczyć, czy podjadę. Byłby problem, żeby wylądować tu Black Hawkiem, dlatego przyszedłem piechotą. Żarty się Pana trzymają, bo rozumiem humor znakomity. Pan się wybiera do Brukseli, moje gratulacje. - Jakie żarty, jaki humor. Przecież idąc do pana zerknąłem na "Gazetą Wyborczą" i dowiedziałem się, że wygraliśmy raptem o włos, więc tutaj powodów do specjalnej radości nie ma, skoro gazeta redaktora Jarosława Kurskiego ogłasza nasze zwycięstwo raptem o mały włos. To jest kwestia tego, jakie kto ma włosy. - No właśnie, ja ich nie mam. No więc pan nie wie, jakie są włosy, 8 punktów procentowych przewagi to jest rzeczywiście sporo. Co przesądziło o tym, że wygraliście? - Jarosław Kaczyński. Naturalnie. - To oczywiste. Przyjął taką taktykę i wcale nie kpię, nie żartuję, bo to warto zaraz na samym początku analiz (wskazać) ojców tego sukcesu, bo za chwilę będzie wielu, którzy będą tu podkładali nogę, natomiast trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie: twarzą tej kampanii, strategią tej kampanii był Jarosław Kaczyński. On postawił na czele szefa sztabu Tomka Porębę. Krzysztof Sobolewski, odpowiedzialny za struktury, nasz pełnomocnik wyborczy poprowadzili tę kampanię wbrew wielu głosom, które padały, że Jarosław Kaczyński powinien być schowany, powinien siedzieć na Nowogrodzkiej. I okazało się, że po raz piąty poszliśmy po zwycięstwo, a poszliśmy po to zwycięstwo dlatego, że zagłosowali na nas ci, którzy dotychczas w tych wyborach nie uczestniczyli. Szanowni państwo, chciałbym przede wszystkim z całego serca podziękować wszystkim, którzy w tych wyborach poprali listę nr 4, listę Prawa i Sprawiedliwości. Nie zawiedziemy. Panie ministrze, tylko że zagłosowali na Was nowi wyborcy, być może to prawda. - Nie tylko nowi, ale i zawsze wierni. Straciliście, straciliście bezpowrotnie zdaje się, wielkie miasta, bo to już po wyborach samorządowych tak wyglądało i to zostało potwierdzone. Ja nie mówię tego po to, żeby teraz wbijać szpilę, ale jak to jest, że w Warszawie, w której wygrywał Lech Kaczyński, będziecie mieli - jeśli to się potwierdzi - jednego eurodeputowanego? Cztery, pięć lat temu mieliście dwóch. - Panie redaktorze, ja się cieszę z tego jednego, bo jeżeliby się potwierdziły te sondaże z dnia poprzedniego, Platforma - mówię o Platformie w ramach Koalicji Europejskiej - nie będzie miała ani jednego kandydata. Jednego: Andrzej Halicki. - A jednak, tak? To wszystko oczywiście jest płynne. - Panie redaktorze, my uważaliśmy i uważamy, że każdy głos jest na wagę złota i zresztą ja również też podkreślałem to, przemierzając swój okręg wyborczy. Mieszkańcy mniejszych miejscowości, tej Polski powiatowej... Siła ich głosów jest taka sama, jak mieszkańców dużych miast. To wcale nie znaczy, że my te głosy mieszkańców dużych miast lekceważymy. Wręcz przeciwnie. Ale właśnie wygląda na to, jakbyście położyli na tym kreskę. Stwierdzili, że w wielkich miastach nie wygramy. Cieszmy się, że mamy 70% na wsi. - Gdyby tak było Panie redaktorze, to ta frekwencja, która dotychczas, zawsze w wyborach europejskich dawała zwycięstwo Platformie Obywatelskiej, byłaby znacznie większa, a jednak jest znacznie mniejsza. I teraz odpowiedź na to pytanie: czy w takim razie Platforma Obywatelska rzeczywiście utrzymała, czy szerzej Koalicja... Proszę to zważyć: w stosunki do wyborów z 2014 roku, przecież w Koalicji Europejskiej było 5 partii. Koalicja Europejska przegrała te wybory, to wiemy. - To co Pan teraz próbuje racjonalizować za redaktorem Jarosławem Kurskim - "Wygraliście, ale o włos przegraliście w dużych miastach". Wygraliśmy te wybory. W dużych miastach przegraliście... - W dużych miastach mamy jeszcze kawał roboty do zrobienia przed wyborami jesiennymi. I będziemy tę pracę wykonywać. Pokora i ciężka praca - to dało nam zwycięstwo i mam nadzieję, że nikt syndromu - używam czasem takiego określenia w mojej partii - syndromu zerwanej baretki po tym wyniku satysfakcjonującym i bardzo dobrym... Pan tutaj chce być okadzany, a ja przyszedłem do pracy, żeby zadać parę pytań. - Panie redaktorze, ja jestem człowiekiem wiary, ale nigdy nie byłem dotknięty łaską wiary, że pan mnie będzie kiedykolwiek w tym studiu będzie mnie okadzał czy komplementował. Poseł PiS Dariusz Piątkowski z komisji edukacji ma zostać nowym ministrem edukacji. Wedle mojej wiedzy, pana następcą będzie następczyni - kobieta. Elżbieta Witek ma być nowym ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Po pierwsze: czy pan potwierdza i po drugie: kiedy? - Nie gdzie indziej, ale właśnie w tym studiu u pana przekazywałem informację, że jedyną osobą, decyzją komitetu politycznego PiS, która ma tutaj głos wiążący i decydujący jest pan premier Mateusz Morawiecki. Oczywiście w porozumieniu z zapleczem politycznym, czyli z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Jak podejmą taką decyzję wtedy będę chętnie komentował. W takim razie trochę zmienię to pytanie. Gdyby zupełnym przypadkiem okazało się, że moje źródła... - Pana źródła są niewysychające... Rzeczywiście są niewysychające i to dość wysoko postawione. Nie wiem, czemu pan kpi. Ale dobrze. - Nie kpię, tylko zastanawiam się jak wysoko postawione. Kto cieknie? Wysoko... Gdyby Dariusz Piątkowski rzeczywiście miał być tym ministrem. To, czy to jest dobra kandydatura? - Każdy, kto obejmie stanowisko ministerialne po pani Zalewskiej... Tak każdy po Annie Zalewskiej będzie lepszy... - ... będzie miał tak samo trudne zadanie, jakie miała pani minister Anna Zalewska. Elżbieta Witek na szefa MSWiA? - Elżbieta Witek jest politykiem niezwykle doświadczonym, kompetentnym, ale czy zostanie - to jest decyzja pana premiera Mateusza Morawieckiego. Nie mam takiej wiedzy i jak będzie nominacja, wtedy chętnie będę się odnosił czy komentował. Każdemu mojemu następcy będę życzył powodzenia i będę za niego trzymał kciuki. Rozumiem, że nie dowiemy się od pana, kiedy nastąpi zmiana na stanowisku ministra. A formalnie, kiedy pan obejmie mandat? - Formalnie mam dwa tygodnie po ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym na złożenie stanowiska ministra. Formalnie wygląda na to, że już przestałem być posłem do parlamentu. Jeszcze nie, bo nie zostały ogłoszone wyniki. Jeszcze przez chwilę mogę do pana mówić pośle, a potem europośle. ***"Gratuluję, znakomity wynik. Niezwykle imponujący. Szczere gratulacje" - tak Joachim Brudziński skomentował wyniki wyborów europejskich w okręgu zachodniopomorsko-lubuskim. W regionie najwięcej głosów - 239 893 - otrzymał były minister zdrowia, poseł PO Bartosz Arłukowicz, "dwójka" na liście Koalicji Europejskiej. Drugi wynik - 185 168 głosów - uzyskał minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński. "Nawet się nam nie śniło, kiedy startowaliśmy. 180 tysięcy głosów? Matko Boska" - zareagował wiceprezes PiS dowiedziawszy się o rezultacie głosowania.Jak zadeklarował w Porannej rozmowie w RMF FM szef MSWiA, w Parlamencie Europejskim "chce być w komisji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo, za sprawy wewnętrzne". "Najbardziej interesuje mnie obszar reformy prawa azylowego. (...) Tak samo interesuje mnie reforma Frontexu. (...) Jest kwestia całego obszaru związanego z szeroko rozumianą gospodarką morską" - stwierdził Brudziński.