"Dzisiaj (w sobotę) wyjdę z moimi kolegami na ulice, żeby przyczynić się do zmian (w kraju) (...) i, żeby powiedzieć prezydentowi Mubarakowi, że musi odejść" - oświadczył El Baradei. "Prezydent Mubarak nie zrozumiał informacji przekazanej przez egipski naród. Jego przemówienie było kompletnie kłamliwe. Protesty będą trwały ze wzmożoną siłą aż do upadku reżimu" - podkreślił, nawiązując do przemówienia telewizyjnego szefa państwa z piątku wieczora. Mubarak ogłosił dymisję rządu i zapowiedział podjęcie nowych kroków na rzecz demokratyzacji życia w kraju oraz reformy społeczne, polityczne i gospodarcze. "Kiedy władze zachowują się tak podle i używają armatek wodnych wobec kogoś, kto jest laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, oznacza to początek końca tego reżimu, że nadszedł czas jego odejścia" - powiedział El Baradei, odnosząc się do antyrządowej manifestacji w Kairze, w której uczestniczył. El Baradei, laureat pokojowego Nobla i były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej do Egiptu przybył w czwartek. Zapowiadał, że weźmie udział w protestach, oraz że jest gotów pokierować transformacją polityczną, jeśli zechce tego naród. W piątek, po zakończeniu modłów, w których El Baradei wziął udział wraz z 2 tysiącami osób, przed jednym z kairskich meczetów doszło do starć z policją. Wznoszono hasła "Precz z Hosnim Mubarakiem". Protestujący obrzucili policję kamieniami, deptali plakaty z wizerunkiem prezydenta. Policja użyła pałek do rozpędzenia zwolenników El Baradeia, którzy ochraniali polityka. Użyto armatek wodnych. Setki funkcjonariuszy otoczyły meczet, używając gazu łzawiącego na pobliskich ulicach, by uniemożliwić protestującym ucieczkę z miejsca protestu. Przemoczonemu El Baradeiowi policja uniemożliwiała przez jakiś czas opuszczenie meczetu. Kiedy ElBaradei powrócił do domu z demonstracji, egipska policja poinformowała go o osadzeniu w areszcie domowym.