Podczas prawie 14-godzinnej rozprawy Correa był obecny na sali sądowej. Werdykt wydany po dwugodzinnych obradach skład sędziowskiego nie podlega odwołaniu. Obrona nazwała proces farsą i oskarżyła szefa państwa o obalanie systemu prawnego. Według niej autorem oryginalnego werdyktu był adwokat prezydenta. Correa z kolei ocenił, że "werdykt zmieni historię". "Stwarza on precedens nie tylko w Ekwadorze, ale w całej Ameryce" - podkreślił. W marcu 2011 r. Correa wytoczył opozycyjnemu "El Universo" proces o złamanie ustawy "o nieposzanowaniu" prezydenta. Trzej przedstawiciele kierownictwa redakcji i jeden dziennikarz zostali skazani na trzy lata więzienia i grzywnę w wysokości 40 milionów dolarów. Prezydent, który pozostaje w bardzo napiętych stosunkach z głównymi prywatnymi mediami w Ekwadorze, zakwestionował prawdziwość artykułu, w którym "El Universo" zarzucił mu, że wydał wojsku rozkaz otwarcia ognia w kierunku szpitala, w którym internowano go podczas nieudanej próby zamachu stanu 30 września 2010 r., podjętej przez policję w obronie jej interesów zawodowych. Ponadto dziennik wielokrotnie nazywał go dyktatorem. Obrona i międzynarodowe organizacje praw człowieka oraz stowarzyszenia prasowe twierdzą, że Correa miał na celu doprowadzenie opozycyjnej gazety do bankructwa, a proces był częścią skoordynowanej kampanii uciszania krytyków władzy i ograniczania wolności słowa. Socjalistyczny prezydent Correa cieszy się 70-procentowym poparciem i jest jednym z najbardziej popularnych liderów w Ameryce Łacińskiej. W środę, gdy rozpoczynała się rozprawa, zwolennicy prezydenta palili egzemplarze "El Universo". Doszło do starć z przeciwnikami szefa państwa, którzy nieśli transparenty z napisem: "Nie dla dyktatury". Ustawy "o nieposzanowaniu" były wprowadzane w Ekwadorze w latach rządów (1972-1978) junt wojskowych, podobnie, jak w wielu innych krajach Ameryki Łacińskiej. W większości z nich, m.in. w Brazylii i Urugwaju, zostały unieważnione po przywróceniu demokracji.