Correa został zatrzymany przez policjantów, protestujących przeciwko pozbawieniu ich przywilejów. Ostatecznie został uwolniony w nocy z czwartku na piątek po interwencji wojska. - Gdyby nie to, ta dzika horda, która chciała mnie zabić i pragnęła krwi, wtargnęłaby do szpitala po prezydenta i prawdopodobnie nie opowiadałbym tego teraz, gdyż byłbym już na innym świecie - powiedział prezydent z pałacu prezydenckiego. Correa schronił się w szpitalu, bo kiedy chciał przemówić do protestujących policjantów, rzucili w jego kierunku pojemnik z gazem łzawiącym i oblali go wodą z armatki wodnej. Według świadków, Correa był bliski uduszenia. W szpitalu udzielono mu pomocy, ale budynek został otoczony przez protestujących. Czerwony Krzyż podał, że w ataku wojska na szpital zginęło dwóch policjantów, a w starciach w ciągu ostatniej doby 74 osoby odniosły obrażenia. Źródła rządowe potwierdziły, że są "ofiary śmiertelne" operacji uwalniania Correi, ale nie określiły ich liczby. - Trwa identyfikacja ofiar śmiertelnych i rannych - powiedział przedstawiciel resortu obrony. - Generał Martinez podał się do dymisji - powiedział rzecznik policji, zastrzegając sobie anonimowość. Martinez bez powodzenia próbował nakłonić policjantów, którzy oblegali także parlament i kilka komisariatów w kraju, do odstąpienia od protestu. Podczas akcji uwalniania szefa państwa, która trwała 35 minut, żołnierze użyli broni automatycznej i granatów ogłuszających. Wkrótce po jej zakończeniu Correa pojawił się na balkonie pałacu prezydenckiego i oświadczył zgromadzonym tłumom, że było to coś więcej niż zwykły protest policjantów. - Było tam wielu intruzów ubranych po cywilnemu i wiemy, skąd pochodzili - powiedział. Według Correi, z jego osaczeniem miał związek były prezydent Lucio Gutierrez. - To nie były zwykłe roszczenia płacowe, tylko wyraźny przypadek spisku - oznajmił Correa na konferencji prasowej. Dodał, że kiedy tłumaczył policjantom, iż podniósł im pensje do "niespotykanego wcześniej" poziomu, usłyszał: "Nie, to zrobił Lucio (Gutierrez)". - Wiemy zatem, kto uczestniczył w tym spisku - powiedział Correa. Gutierrez zaprzecza, by miał cokolwiek wspólnego z buntem policjantów. Correa podziękował swym zwolennikom, którzy przyszli mu z pomocą "i byli gotowi umrzeć broniąc demokracji". Protest policjantów spowodował chaos w całym Ekwadorze i zmusił władze do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Armia zadeklarowała lojalność wobec prezydenta, chociaż jej dowódca generał Ernesto Gonzales oświadczył, że nowe przepisy pozbawiające policjantów przywilejów powinny zostać "zrewidowane lub nie wejść w życie". Zbuntowani policjanci protestowali przeciwko uchwalonemu w środę przez Zgromadzenie Narodowe przedłużeniu w policji stażu wymaganego do uzyskania awansu oraz zniesieniu niektórych nagród pieniężnych.