Do samobójczego ataku doszło w sobotę późnym wieczorem na przyjęciu weselnym z udziałem około 1000 gości, w sali bankietowej w zachodniej części Kabulu. Według osób ocalałych, zamachowiec w chwili zdetonowania ładunku stał pod sceną, na której zebrały się dzieci i inne osoby. Rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych Nasrat Rahmini nie wykluczył, że liczba poszkodowanych może być wyższa, ale uznał, że na początkowym etapie dochodzenia trudno wskazać dokładną liczbę ofiar. Na ten moment bilans krwawego zamachu to 63 ofiary śmiertelne i 182 osoby ranne. Za zamachem stało IS Do ataku przyznała się działająca w Afganistanie filia dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS). W oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej powiązanej z IS przekazano, że dążący do męczeńskiej śmierci pakistański bojownik organizacji zaatakował duże zgromadzenie szyitów w stolicy Afganistanu. Wcześniej podejrzenia o jakiekolwiek związki z wybuchem w stolicy odrzucili talibowie, potępiając zamach. Mimo to prezydent kraju Aszraf Ghani napisał na Twitterze, że "talibowie nie mogą odżegnywać się od winy za ten barbarzyński atak, bo stanowią dla terrorystów platformę do działania)". Hazarowie celem ataków Uroczystość zorganizowana była przez przedstawicieli szyickiej mniejszości Hazarów, którzy stanowią 18 proc. ludności Afganistanu - ponad 5 mln osób. Przedstawiciele tej mniejszości są szyitami zamieszkującymi Afganistan od XIII w. Od wielu dziesiątków lat Hazarowie są celem ataków talibów i bojowników IS działających w imieniu sunnickiej większości. IS wielokrotnie przyznawało się do ataków wymierzonych w przedstawicieli tej mniejszości, odkąd w 2014 roku organizacja ta pojawiła się w Afganistanie. 7 sierpnia przed komisariatem policji w zachodniej części Kabulu wybuchł samochód-pułapka. Zginęło wówczas 14 osób, a 145 zostało rannych. Pertraktacje USA z talibami Doniesienia o zamachach w Afganistanie rzucają cień na toczące się obecnie pertraktacje z udziałem talibów i dyplomatów amerykańskich. Źródła w Białym Domu podawały, że w rozmowach tych odnotowano postęp - talibowie mieli przystać na przyjęcie mapy drogowej dotyczącej bezpieczeństwa krajowego po wycofaniu się kontyngentu USA z Afganistanu. Po blisko 18 latach wojny w Afganistanie talibowie kontrolują obecnie połowę terytorium Afganistanu. W Afganistanie stacjonuje 20 tys. żołnierzy w ramach misji pokojowej NATO, z czego 8,4 tys. to Amerykanie. Po wycofaniu większości składu ten pomniejszony kontyngent USA zajmuje się głównie doradztwem i szkoleniem afgańskiej armii. Amerykanie stacjonują w bazach w Kabulu, Kandaharze, Bagramie i w Dżalalabadzie. Władze Stanów Zjednoczonych chciałyby możliwie szybkiego zakończenia misji z udziałem armii USA w tej części świata.