Wybuch na tankowcu nastąpił, gdy próbowano ugasić pożar pianą gaśniczą - podało w oświadczeniu chińskie ministerstwo transportu. Jednostki ratownicze wycofały się na bezpieczny dystans od płonącego statku. Akcję ratowniczą utrudniają silne wiatry, wysokie fale i opary toksycznego dymu. Poszukiwania załogi tankowca od soboty prowadzą statki i samoloty z Chin, Korei Południowej i USA. Od środy w operacji uczestniczy również irańska marynarka wojenna. We wtorek ratownicy odnaleźli ciało jednego z marynarzy tankowca. Na pokładzie statku może znajdować się jednak wciąż 31 członków załogi: 29 Irańczyków i dwóch obywateli Bangladeszu. Przedstawiciele irańskiej firmy, która jest właścicielem tankowca, twierdzą, że marynarze mogą przebywać w maszynowni, która znajduje się poniżej poziomu wody i gdzie może nie być pożaru. Południowokoreańskie ministerstwo ds. oceanów i rybołówstwa ostrzegło w środę, iż tankowiec może palić się nawet przez miesiąc. Wcześniej chińskie władze ostrzegały przed wyciekiem ropy i katastrofą ekologiczną spowodowanej ewentualnym wybuchem lub zatonięciem jednostki. Zarejestrowany w Panamie tankowiec Sanchi z ładunkiem blisko miliona baryłek tzw. lekkiej ropy płynął z Iranu do Korei Południowej, kiedy w sobotę wieczorem zderzył się z hongkońskim frachtowcem CF Crystal na Morzu Wschodniochińskim na wysokości Szanghaju, w odległości ok. 250 km od wybrzeża. Przyczyna kolizji nie jest znana; po zderzeniu na tankowcu wybuchł pożar.