Rutte zapowiedział dziś, że jeżeli dostęp do miejsca katastrofy malezyjskiego samolotu na wschodzie Ukrainy będzie nadal blokowany, to będą brane pod uwagę "wszystkie polityczne i ekonomiczne opcje" przeciwko Rosji. Sytuacja na Ukrainie i sankcje wobec Rosji będą tematem wtorkowego spotkania ministrów spraw zagranicznych w Brukseli. - Mark Rutte znajduje się teraz pod ogromną presją własnych obywateli - powiedziała Dempsey. Jej zdaniem dotychczasowe stanowisko Holandii wobec Rosji nie było ani miękkie, ani bardzo stanowcze. - Teraz mamy nowy wymiar i jest to opinia publiczna, co prawdopodobnie wpłynie na stanowisko Holandii - oceniła ekspertka. Uważa ona, że groźba holenderskiego premiera dotycząca sankcji wobec Rosji, jeśli na miejsce katastrofy nie zostaną wpuszczeni holenderscy eksperci, jest "bardzo małym krokiem na początek i małym promykiem nadziei", ale to reakcja daleka od "adekwatnej". "To technika opóźniania, to bardzo niebezpieczne" - UE będzie musiała zdecydować, czy wybierze twardą postawę, czy też da (prezydentowi Rosji Władimirowi - PAP) Putinowi więcej czasu. W rzeczywistości Putin dostał bardzo dużo czasu w ostatnich miesiącach i stosował on taktyczną politykę (opóźniania - PAP) - oceniła ekspertka. - Nie sądzą, żeby to był moment, w którym UE powinna dawać więcej czasu rebeliantom, absolutnie nie - podkreśliła Dempsey. W jej opinii, efekt wtorkowego spotkania szefów dyplomacji UE zależy od tego, "czy UE rzeczywiście będzie działać razem w jasny i zdecydowany sposób". Dodała, że trzeba osiągnąć pełen dostęp do miejsca katastrofy i doprowadzić do "pełnego, międzynarodowego dochodzenia". - Po pięciu dniach (od katastrofy - PAP) Putin pod presją powiedział, że będzie jakieś dochodzenie: nie podał ani daty, ani jak będzie ono zorganizowane. To technika opóźniania, to bardzo niebezpieczne - powiedziała Dempsey. Jej zdaniem UE straciła wystarczająco dużo wiarygodności od czasu aneksji Krymu, która de facto została zaakceptowana. Na pokładzie strąconego w czwartek samolotu malezyjskich linii lotniczych było 298 osób, w tym 193 Holendrów. Panuje coraz większe przekonanie, że maszyna została zestrzelona pociskiem rakietowym odpalonym z terenów kontrolowanych przez separatystów i że broń tę - zapewne zestaw rakietowy Buk - separatyści musieli otrzymać z Rosji. Z Brukseli Julita Żylińska