Według niego jest jeszcze za wcześnie, aby przewidzieć, co to może oznaczać dla Gruzji, jeśli u władzy pozostanie Zjednoczony Ruch Narodowy (ZRN) Saakaszwilego. "Jedno jest pewne, opozycja może wtedy wprowadzić zamieszanie w parlamencie i opierać się partii rządzącej we wszystkim" - komentował bezpośrednio po pierwszych wynikach wyborów Rondeli, który jest szefem gruzińskiej Fundacji Studiów Strategicznych i Międzynarodowych. Częściowe wyniki poniedziałkowych wyborów pokazują, że opozycyjna koalicja Gruzińskie Marzenie zdobyła 54 proc. głosów, a ZRN - 41,5 proc. Dane dotyczą części wyborów w systemie proporcjonalnym, w którym wybieranych jest 77 ze 150 parlamentarzystów. Pozostałych posłów wybiera się w systemie większościowym. Informacje o wynikach w tej części głosowania nie są jeszcze znane. Partia rządząca ogłosiła, że choć przegrała w stolicy Tbilisi i innych dużych miastach, m.in. Kutaisi i Batumi, to wygrała w reszcie kraju. "Jeżeli te zapowiedzi się sprawdzą, to Saakaszwili pozostanie u władzy, ale nie tak zdecydowaną większością głosów i nie jako monopolista. Myślę, że partia rządząca (ZRN) nie odniesie łatwego zwycięstwa z powodu utrzymującego się wysokiego bezrobocia oraz trudnej sytuacji społecznej w kraju" - zauważył Rondeli. Jak przewiduje, zmiana proporcji w siłach w parlamencie na pewno przełoży się na spory o stosunki z Rosją oraz oskarżenia pod adresem Saakaszwilego o psucie tych relacji i o to, że "jest zbyt pronatowski". "Rządy (ZRN) w Gruzji będą już nie tak silne, rząd może nie mieć już takiej skuteczności, jak wtedy, gdy Zjednoczony Ruch Narodowy mógł zdziałać wszystko szybko i nie napotykając oporu" - podkreślił Rondeli. Zarówno prezydent Saakaszwili, jak i jego najważniejszy rywal, lider Gruzińskiego Marzenia Bidzina Iwaniszwili podkreślają, że wynik wyborów nie może podzielić kraju. Jednak "dopiero zobaczymy, jak wyjdą z konfrontacji" - podkreślił Rondeli.