Według sondażu exit poll firmy Harris Interactive do drugiej tury wyborów przeszli centrysta Emmanuel Macron i szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen. Jak wyjaśnił PAP dr Marcin Kędzierski, adiunkt w Katedrze Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i dyrektor programowy Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, "o Macron i Le Pen trudno jest powiedzieć, że pierwszy to kandydat lewicowy, a druga to kandydatka prawicowa, choć Le Pen jest kojarzona z prawicą, a Macron był ministrem w rządzie centrolewicowym". "To, co lepiej oddaje różnicę pomiędzy tymi kandydatami, jest podziałem proponowanym od kilkunastu miesięcy przez dr Michała Kuzia, zdaniem którego Macron jest kandydatem globalistów, którzy chcą silniejszego otwarcia się na świat zewnętrzny, a Le Pen jest kandydatką lokalistyczną, czyli tych wszystkich, którzy chcą protekcjonizmu, większego wycofania się Francji na arenie międzynarodowej" - podkreślił dr Kędzierski. Dodał, że obecnie Unia Europejska stawia sobie fundamentalne pytanie, "kto wygra drugą turę wyborów we Francji?". Bo - jak mówił ekspert - gdyby wygrała Le Pen, to by oznaczało prawdopodobnie na pewno wyjście Francji ze strefy euro, jeśli nie z całej Unii Europejskiej, a to oznacza demontaż całej Unii Europejskiej. W opinii Kędzierskiego "wygrana Macrona, a na to liczy wyraźnie kanclerz Niemiec Angela Merkel, oznacza odnowienie i ożywienie francusko-niemieckiego tandemu". "Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Unii po Brexicie nie będzie już Wielkiej Brytanii, to wygrana Macrona stworzy okazję do nowego impulsu integracyjnego w Europie. Niestety, i to jest paradoks w tej sytuacji, choć Macron jest kandydatem dla Polski lepszym niż Le Pen, to jego zwycięstwo oznacza dla Polski, że Niemcy będą chciały przyspieszyć tempo integracji Unii Europejskiej w ramach Europy dwóch prędkości. Zaś Francuzi zgodzą się na to tylko i wyłącznie, gdy otrzymają płatności kompensacyjne w ramach strefy euro" - wyjaśnił ekspert. Zdaniem Kędzierskiego, "to będzie oznaczało de facto koniec polityki spójności i wprowadzenie wyraźnej różnicy i dysproporcji między starymi i nowymi państwami członkowskimi". "Praktyka będzie najpewniej taka, że poza środkami spójności, których brak może Polskę zaboleć, ale można to jeszcze przeżyć, wygrana Macrona może spowodować wyraźne ograniczenie swobody przepływu usług i ludzi, a wtedy to już dla państw naszego regionu będzie czymś bardzo niekorzystnym" - powiedział.