Wspierani przez Rosjan separatyści wciąż atakują ukraińskie wojsko, są też doniesienia o koncentracji rosyjskiej techniki wojskowej tuż przy granicy. Jednak to, zdaniem eksperta element rosyjskiej gry. Adam Eberhardt podkreśla, że Kreml mimo że nadal chce destabilizować sytuację na Ukrainie, to nie zdecyduje się w najbliższym czasie na rozpętanie kolejnej ofensywy. Jak zaznacza, do tej pory, każda ofensywa wspieranych przez Rosjan separatystów konsolidowała ukraińskie społeczeństwo i dawała prezydentowi Poroszence alibi do nieprzeprowadzania reform. Dlatego, jak podkreśla Adama Eberhardt, z punktu widzenia Rosji bardziej racjonalne jest pozorowanie działań wojennych i liczenie na to, że Ukraina sama się zdestabilizuje na skutek katastrofy gospodarczej. Jednocześnie, zdaniem eksperta, Rosja wysyłając pomoc wojskową stara się maksymalnie wzmocnić militarnie nieuznawane przez świat republiki Doniecką i Ługańską. W opinii eksperta, wysyłanie przez Rosję kolejnych czołgów do Donbasu nie oznacza, że w najbliższych tygodniach spodziewać się można operacji rosyjskiej na pełną skalę. Militaryzacja Donbasu, jak podkreśla Eberhardt, jest elementem rosyjskiej presji na Kijów, ale też przygotowaniem do ofensywy za jakiś czas, kiedy okaże się, że tylko atak militarny jest sposobem na osiągnięcie rosyjskich celów na Ukrainie. Ekspert zaznacza, że separatystyczne republiki są strukturami absolutnie kontrolowanymi przez Moskwę. W zeszłym tygodniu światowe agencje informowały o zwiększającej się liczbie rosyjskiego wojska przy granicy z Ukrainą. Mimo formalnego zawieszenia broni Ukraińcy twierdzą, że są codziennie atakowani przez siły prorosyjskich separatystów. Według danych ukraińskiego wojska, tylko w ciągu ostatniej doby w wyniku walk z separatystami zginęło trzech ukraińskich żołnierzy, a czterech zostało rannych. Zobacz też: Reuter: Rosja koncentruje ciężki sprzęt w pobliżu granicy z Ukrainą