Grecy w niedzielę zagłosują w drugich przedterminowych wyborach parlamentarnych w tym roku. Premier Aleksis Cipras stracił grunt pod nogami, akceptując dalsze oszczędności narzucone mu przez wierzycieli, co doprowadziło do rozłamu w jego partii i dymisji rządu."Decyzja Aleksisa Ciprasa o tym, by podać się do dymisji była w równej mierze sprytną polityczną kalkulacją, co koniecznością, którą na premiera Grecji zrzuciły niesłychanie wygórowane wymagania kredytodawców - Brukseli, Berlina i wszystkich stolic eurozony" - mówi Dymek. Jak dodaje, Aleksis Cipras miał świadomość, że został wybrany, "by cięć i pakietów oszczędności nie wprowadzać", a z drugiej strony został do tego zmuszony. "Wybory, które odbędą się 20 września i przedwczesna rezygnacja Aleksisa Ciprasa są sposobem na to, aby raz jeszcze zapytać się Greków i Greczynek, czy naprawdę ufają swojemu rządowi, że będzie w stanie skutecznie i z dobrym dla Grecji rezultatem wprowadzać środki oszczędnościowe" - ocenia Dymek. Jak mówi, "jeśli Grecy po raz kolejny Ciprasowi zaufają, to ten zdobędzie parlamentarną, rządową i sejmową przewagę pozwalającą mu na dokończenie tego niezwykle trudnego zadania, które zrzuciła na niego Bruksela i przeprowadzenie Grecji przez ostatni najtrudniejszy być może i najdroższy z pewnością akt kryzysu". Cipras doszedł do władzy na początku roku, zapowiadając odrzucenie radykalnych i bolesnych dla Grecji warunków, od których wierzyciele uzależniali dalszą pomoc dla zadłużonego kraju. Wobec perspektywy niewypłacalności i krachu finansów publicznych przywódca Syrizy musiał zgodzić się na większość z nich. W lipcu Cipras podpisał porozumienie z wierzycielami w sprawie nowego programu pomocy dla Grecji, ratującego kraj przed bankructwem. Zobowiązał się też do wprowadzenia dalszych trudnych reform. 20 sierpnia, po siedmiu miesiącach sprawowania władzy, Cipras podał się ze swym rządem do dymisji, co doprowadziło do rozpisania przedterminowych wyborów.