Zdaniem politologa, zajmującego się Rosją, potencjalnych celów do takiej operacji nie brakuje i wylicza pięć krajów, "oczywistych kandydatów" - Gruzję, Mołdawię i Ukrainę, w których wystarczy rozmrozić "zamrożone" konflikty, a także Białoruś i Kazachstan. Jednak zdaniem Arona, tych pięć potencjalnych wojen nie dorasta do ambicji Putina czy jego samozwańczej misji "odbudowy i odwetu". "Takie wymogi spełniłoby szybkie i zwycięskie uderzenie we wschodnią flankę NATO, w Estonię, Łotwę lub Litwę" - pisze Aron, autor biografii prezydenta Rosji Borysa Jelcyna, na łamach serwisu Politico. W ocenie politologa mogłaby to być operacja "hybrydowa", podobna do krymskiej, przeprowadzona w regionach, gdzie duży odsetek ludności stanowią Rosjanie. Zdaniem Arona, dyrektora studiów rosyjskich w American Enterprise Institute, konserwatywnym think tanku, taki ruch z punktu widzenia Putina nie tylko rozwiązałby jego bieżące problemy ze spadającym poparciem i problemami wewnątrz kraju, lecz także usatysfakcjonował jego pragnienie "odzyskania dawnej chwały i zemsty za upadek ukochanej sowieckiej ojczyzny". "Czy mogłoby być coś bardziej satysfakcjonującego niż zwycięstwo nad sojuszem, który uosabia solidarność demokratycznego Zachodu i jego wolę do bronienia siebie? Ostateczne rozdanie, które pokazałoby NATO jako papierowego tygrysa?" - zastanawia się analityk. Rosjanie znoszą niedogodności w zamian za "imperialną potęgę" Aron przypomina historię rządów Putina od objęcia funkcji premiera w 1999 roku, w której kolejne inicjowane przez Moskwę konflikty zbrojne przynosiły mu niebywały wzrost notowań - druga wojna z Czeczenią w 1999 roku, konflikt z Gruzją w 2008 roku, aneksja Krymu w 2014 roku. "Człowiek ma tendencję do powtarzania tego, co jest skuteczne. Politolodzy nazywają to 'zależnością od ścieżki'. Będąc w sytuacji, która jest politycznie i gospodarczo trudniejsza niż w latach 2012-2013, na tle rozmywania się 'konsensusu krymskiego', Putin może sięgnąć po to, co dobrze działało w przeszłości - krótkie zwycięskie wojenki" - rozważa Aron. Przypomina, że po aneksji Krymu poparcie dla Putina wzrosło z ponad 60 do ponad 80 proc., a problemy wewnętrzne, które w latach 2012-2013 prowadziły do kryzysu politycznego, na kilka lat odeszły na dalszy plan. "Konsensus krymski" na tym właśnie polegał - znoszeniu niedogodności w zamian za "imperialną potęgę". "W siódmą rocznicę krymskiego anszlusu powtarza się wiele czynników, które doprowadziły do inwazji na Ukrainę" - zauważa politolog, podkreślając, że przygotowanie planu na ewentualne ryzyko powtórki powinno być obecnie jednym z priorytetów administracji Joe Bidena. "Putin potrzebuje zwycięstwa" Aron pisze o "co najmniej dwóch powodach" ewentualnej operacji. Oprócz strategicznego - żądzy sławy dla siebie i Rosji, jest taktyczny - Władimir Putin dąży, według politologa, "do dożywotniej prezydentury w kraju, gdzie gospodarka i dochody są w stagnacji od ponad dekady, a epidemia COVID-19 odciska się głębokim piętnem". Przypomina, że aneksją Krymu i patriotyczną mobilizacją społeczeństwa "Putin zastąpił rozwój gospodarczy i wzrost dochodów", zapewniając popularność sobie i legitymację reżimowi. Aron przywołuje opinię generała Johna Nicholsona, byłego dowódcy wojsk USA i NATO w Afganistanie, że Pakt potrzebowałby 90 dni, by dyslokować w krajach bałtyckich siły konwencjonalne większe niż te, którymi dysponuje Rosja, a także twierdzi, że zarówno Bruksela, jak i Moskwa wiedzą, że "w krótkim okresie kraje bałtyckie są nie do obronienia". Podkreśla, że z samego NATO płynęły w ostatnim czasie głosy powątpiewające w artykuł 5., a Putin zapewne jest podobnego zdania. Ponadto, jak podkreśla, "najważniejszą przewagą Putina nad demokracjami jest to, że one ponad wszystko chcą pokoju, a on - potrzebuje zwycięstwa".