Prokuratura Generalna Ukrainy potwierdziła w środę, że trzy osoby zginęły w Kijowie, gdzie od ponad dwóch dni trwają walki milicji i antyrządowych demonstrantów. Kramar, który wykłada na Uniwersytecie Warszawskim - jak powiedział - nie jest optymistą. - Trzeba oczekiwać, że sytuacja będzie się zaogniała. Jest wielka determinacja po obu stronach, by nie ustępować. Widzimy, że ludzie są rozjuszeni tym, co się wydarzyło, każda kolejna ofiara powoduje większą wściekłość. Także z komentarzy partii rządzącej wynika, że nie zamierza się wycofać i zaostrza stanowisko - mówił. Według niego niewykluczone, że w czwartek władze podejmą jakąś próbę uchwalenia stanu wyjątkowego. - Jeśli to będzie znów w tzw. ręcznym reżimie, czyli głosowaniu przez podnoszenie ręki, niewykluczone, że przegłosują - dodał. Jego zdaniem ewentualny stan wyjątkowy nie zmniejszy determinacji protestujących. - Trzeba by być szalonym, by po tym, co się dzieje od dwóch miesięcy, próbować siłą zdławić protesty - uważa Kramar. Zresztą - jak zaznaczył - widać, że w strukturach siłowych, w armii nie ma jednomyślnego stanowiska w tej kwestii. - Gdyby była tam taka wola, to chyba by protestujących rozpędzono. Ale nie jestem pewien, czy w razie czego na protestujących ruszy wojsko - zaakcentował Kramar. Według niego ukraińskie władze niewłaściwie oceniają sytuację. - Myślą, że uda się siłą rozwiązać problemy, że na Ukrainie da się wprowadzić autorytarne rządy. Ale wszystko wskazuje, że tak być nie może i jeśli będą próbować to wprowadzić, to tylko wyrządzą szkodę narodowi, ale też sobie. W dłuższej perspektywie jestem przekonany, że władze jednak ustąpią i demokracja zapanuje. Jednak obawiam się, jaką cenę za to zapłacimy - mówił. Kramar odniósł się też do faktu, że wśród ukraińskich polityków opozycyjnych i działaczy coraz częściej słychać o sankcjach międzynarodowych. Słyszymy jednak ze strony Unii Europejskiej czy polityków polskich, że sankcje zablokują możliwość działania na Ukrainie, wsparcia sił prodemokratycznych czy rozmów z władzami. I że to będzie właściwie taki sposób odsunięcia się od problemów ukraińskich - powiedział. Jego zdaniem skuteczniejsze byłoby wprowadzenie "personalnych działań wobec polityków odpowiedzialnych za użycie siły wobec protestujących, za antydemokratyczne kroki". - Nie jest tajemnicą, kto z rządzących prowadzi interesy w krajach Unii. I jeśli by zastosować personalne działania wobec tych ludzi, ich otoczenia mieszkającego na Zachodzie, to dałoby im do myślenia i pokazało, że polityka Janukowycza może prowadzić do bolesnych skutków - powiedział Kramar. Zwrócił też uwagę na rolę Polski "jako adwokata Ukrainy". - Kto, jak nie Polacy powinni wyraźnie mówić Unii, co się dzieje na Ukrainie i szukać rozwiązania - podkreślił. Jak mówił, dziś widać, że błędem była wiara w rzekomy pragmatyzm Janukowycza, który miał podpisać umowę z UE. - Teraz trzeba pomyśleć, jak to naprawić, by na ulicach Kijowa nie ginęli ludzie. I apelujemy do polskich polityków, by zrozumieli, że to się dzieje "pod drzwiami polskiego domu" i lada moment może być eksplozja, która "może w te drzwi uderzyć". Trzeba szybkich, skutecznych, może nietypowych działań - podsumował.