Zgodnie z decyzją szczytu z lipca UE ma w ciągu następnych siedmiu lat wykorzystać pakiet finansowy w bezprecedensowej wysokości ponad 1,8 biliona euro, z czego 1,074 biliona przypadnie na unijny budżet ramowy, a 750 mld na unijny fundusz odbudowy gospodarki. "Nie możemy zapominać, że to porozumienie było możliwe tylko dlatego, że kanclerz Angela Merkel zmieniła dwie czerwone linie dla Niemiec. Pierwsza, to kwestia euroobligacji, a druga, to zgoda na dostarczenie państwom członkowskim grantów" - mówi Gros. Jak podkreśla, w tej sprawie Merkel porozumiała się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i to okazało się kluczowe dla późniejszego kompromisu budżetowego. "To otworzyło drogę do poszumienie na lipcowym szczycie" - wskazał. Ekspert podkreśla, że do propozycji francusko-niemieckie z maja Komisja Europejska dorzuciła miliardy euro. "Macron i Merkel znaleźli się w bardzo korzystnej pozycji. Mogli powiedzieć, że zrobili wszystko, co możliwe, mogli przyjść na przyjęcie i poprosić innych przywódców, żeby nie zepsuli tego przyjęcia. Mogli tylko mediować między Włochami i Holandią" - wskazał. W opinii Grosa największym zwycięzcą porozumienia na szczycie jest Unia Europejska. "Jeśli natomiast mierzyć zwycięzców kategoriami miliardów euro, to nie ma to dla mnie sensu. Wysokość środków, jak otrzymały państwa, to drugorzędna kwestia jeśli rozmawiamy o zmianie myślenia o strukturze UE" - wskazał. Jeśli jednak skorzystać z tej kategorii , to - zdaniem Grosa - największymi zwycięzcami szczytu UE są nowe państwa członkowskie, czyli Europy Środkowo-Wschodniej. "Otrzymały dużo w wieloletnich ramach finansowych, otrzymały tez dużo w funduszy odbudowy. Ten region otrzymał sporo środków i jest z tego powodu usatysfakcjonowany" - wskazał. Południe Europy, jak podkreśla, otrzymało z kolei nie tylko środki, ale też zmianę myślenia o Unii Europejskiej o zadłużeniu, natomiast północy udało się przeforsować pewien wpływ na to, jak środki unijne z funduszu odbudowy są wydawane. Gros podkreśla, że sumy wynegocjowane na szczycie UE nie są wystarczające, by obudować gospodarkę UE po kryzysie, ale tworzą impuls dla rynków finansowych. "Zmuszają też Włochy i Hiszpanię do przedstawienie planów reform. W Rzymie i Madrycie już trwają dyskusje na temat tego, co trzeba będzie zrobić, by uzyskać akceptacje Brukseli i pieniądze" - wskazał. Parlament Europejski wstrzymał się na razie z zatwierdzeniem pakietu postulując, by w większym stopniu wsparł on badania naukowe, walkę ze zmianami klimatycznymi, ochronę zdrowia i wymianę studencką. Niemcy, które sprawują od 1 lipca półroczne rotacyjne przewodnictwo w Radzie UE, mają tu odegrać rolę mediatora. Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)