Jego zdaniem, rosyjscy stratedzy powinni określić, w jaki sposób dalej postępować. - Będzie to decyzja albo, albo. Albo jawnie wspieramy, co z punktu widzenia rosyjskiego jest najbardziej prawdopodobne, albo wspieramy tylko po to, by pokazać, że was wspieramy, byście dalej wykonywali naszą misje na Ukrainie- wyjaśniał Mariusz Cielma. Ekspert podkreślał, że "Ukraina dla Rosji to bezpieczeństwo fizyczne" i dlatego Moskwa nie chce jej wypuścić ze strefy wpływów. - Rosjanie mają przeświadczenie, ze ich bezpieczeństwo zależy od odległości, głębi. Trudno dzisiejszej Rosji pogodzić się z tym, że NATO jest kilkadziesiąt kilometrów od drugiego najważniejszego miasta- Petersburga. Mówimy o Estonii, która jest od kilku lat członkiem Sojuszu - mówił.Mariusz Cielma uważa, że konflikt na wschodniej Ukrainie spowodował, że wzrosła świadomość na temat roli nowoczesnej armii, nawet w czasach pokoju.- Wojsko nie jest tylko od defilowania czy pomocy samorządom w czasie klęsk żywiołowych- podkreślał ekspert: Jego zdaniem, gdyby armia ukraińska była mobilnym, sprawnym systemem, w ciągu kilku dni zareagowała na to, co się dzieje na wschodzie kraju, nie byłoby sytuacji, że milionowy Doniec i Ługańsk, wpadają w ręce uzbrojonych ludzi. Armia ukraińska dziś od rana ponownie ostrzeliwuje Donieck. Na granicy rosyjsko- ukraińskiej stoi konwój z - jak twierdzi Moskwa - pomocą humanitarną dla wschodniej Ukrainy. Nie wiadomo, czy w końcu przekroczy granicę. Natomiast wczoraj przejechało przez nią kilkadziesiąt rosyjskich wozów opancerzonych. Tę wiadomość, podaną przez zachodnich dziennikarzy, potwierdziły źródła NATO. Rosja twierdzi, że "to nie jej kolumna".