W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin wystosował list do przywódców osiemnastu krajów europejskich - w tym Bronisława Komorowskiego - w którym wezwał ich do przeprowadzenia natychmiastowych konsultacji mających na celu ustabilizowanie gospodarki Ukrainy oraz "zapewnienie dostaw i tranzytu" gazu. Putin oznajmił, że Rosja nie może dłużej w pojedynkę wspierać Ukrainy, przyznając jej zniżki na gaz i darując długi. Ostrzegł też, że rosyjski Gazprom może być zmuszony do przejścia na system przedpłat w handlu gazem z Ukrainą. - Najprawdopodobniej jest to sygnał i zapowiedź komplikacji w dostawie gazu na rynek ukraiński - ocenił Kardaś. Podkreślił, że wysyłając taki przekaz, Rosja racjonalizuje swoje wrogie działania wobec Ukrainy oraz sonduje reakcje państw zachodnich. - Rosja próbuje zracjonalizować swoje działania i wciągnąć w konflikt kraje europejskie poprzez próbę obciążenia ich współodpowiedzialnością za zaistniałą sytuację na Ukrainie. Rosja chce przekonywać, że w zaistniałych okolicznościach nie może ona dalej subsydiować Ukrainy - co jest kłamliwym przedstawieniem sytuacji - zaznaczył Kardaś. Dwa scenariusze Jak wskazał, wydarzenia będące następstwem listu Putina mogą przebiegać według dwóch scenariuszy: w pierwszym z nich państwa zachodnie siadają do rozmów z Rosją. - Rosjanie potraktowaliby taki rozwój zdarzeń jako przyznanie im racji oraz wzięcie współodpowiedzialności za niestabilność Ukrainy - uznał ekspert. Jego zdaniem, w takim wypadku Rosjanie wystosowaliby też oczekiwania konkretnych rozwiązań, sprzyjających ich dalszej dominacji - przede wszystkim ekonomicznej - w regionie. Kardaś zaznaczył, że rosyjskim celem byłoby przejęcie ukraińskiej sieci energetycznej razem ze zbiornikami gazowymi. - Jednak taka bezwolna zgoda na warunki rosyjskie stanowiłaby potężną klęskę wizerunkową Unii Europejskiej i Zachodu - ocenił ekspert ISM. W drugim przypadku - zauważył - gdy państwa zachodnie odrzuciły propozycję, Rosja zastosowałaby ograniczenia gazowe jako sankcję za odmowę rozmów i wskazywałaby na winę Europy za taki rozwój wypadków. - W obu sytuacjach Rosja znajduje pretekst do zwiększenia presji na Ukrainę. Działanie Putina to prawdziwy majstersztyk rosyjskiej dyplomacji. On podtrzymuje sytuację, gdy Rosja kontroluje narrację dotyczącą Ukrainy i uzyskuje swój cel - militarne, polityczne i ekonomiczne podporządkowanie Ukrainy - podkreślił Kardaś. Zachód nie jest w stanie przeszkodzić Rosji Jego zdaniem kraje Europy Zachodniej działają "czysto reaktywnie" i nie są w stanie przeszkodzić Rosji. - Mało tego - one przejmują narrację i retorykę rosyjską - ocenił Kardaś. Według eksperta świadczą o tym "znaczące drobiazgi" - takie jak oświadczenie szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton z początku kwietnia, gdzie - jak mówił oprócz "tradycyjnych wyrazów zaniepokojenia sytuacją", wzywa ona do uwzględnienia w ukraińskiej konstytucji jej zróżnicowania regionalnego. - Przecież to wpisuje się w narrację rosyjską i w takiej sytuacji słowa o ostrej reakcji UE na zdarzenia na Ukrainie nie brzmią już zbyt poważnie - powiedział ekspert. Także informacje o planach uniezależnienia się Europy się od dostaw gazowych z Rosji - zdaniem Kardasia - nie brzmią zbyt realistycznie w sytuacji, gdy współpraca z rosyjskimi koncernami "trwa w najlepsze". Kardaś ocenił ponadto, że dopóki państwa unijne nie zaczną działać wyprzedzająco, zamiast jedynie reagować na coraz śmielsze poczynania Rosji, nie można oczekiwać zmiany w rosyjskiej polityce. - Taką zmianę mogłoby być może spowodować zastosowanie punktowych, realnych sankcji finansowych wobec najważniejszych ludzi rosyjskiej polityki i biznesu, idących w tym kierunku co te zastosowane przez USA - przekonywał ekspert. Zaznaczył, że byłaby to jednak "broń obosieczna", bo wiązałaby się z dużymi stratami finansowymi krajów europejskich, w których inwestują Rosjanie.