Jednak Waszyngton, nie chcąc prowokować Rosji, nie chce takiej pomocy udzielić - twierdzą autorzy tej analizy, były dowódca NATO w Europie generał Wesley Clark i były pracownik Pentagonu Phillip Karber."NYT" przypomina, że nowy, tymczasowy rząd Ukrainy wystąpił w zeszłym miesiącu do NATO o pomoc wojskową, w tym o pojazdy, sprzęt do usuwania min, sprzęt łącznościowy, zaopatrzenie medyczne, paliwo, a także o dzielenie się informacjami wywiadowczymi. USA wysłały 300 tys. racji żywnościowych, ale administracja Baracka Obamy jasno powiedziała, że nie planuje wysłania broni z obawy przed sprowokowaniem Rosji.Clark i Karber uważają, że siłom ukraińskim pilnie potrzebne jest więcej pomocy wojskowej i że udzielenie takiej pomocy mogłoby pomóc powstrzymać Rosję przed interwencją militarną na wschodzie Ukrainy. Moskwa rozmieściła przy ukraińskiej granicy 40 tys. żołnierzy. Ich zdaniem obecnie - od teraz do ukraińskich wyborów prezydenckich zaplanowanych na 25 maja - najważniejszą pomocą, potrzebną do zwiększenia zdolności obronnej sił ukraińskich, jest "nieśmiercionośny sprzęt z USA". Wskazują też jednak, że Ukrainie potrzeba także więcej samolotów oraz rakietowych pocisków przeciwlotniczych i przeciwczołgowych. Clark i Karber przebywali na Ukrainie na przełomie marca i kwietnia. Spotykali się z ukraińskimi generałami i przedstawicieli resortu obrony. Karber odwiedził też ukraińskie jednostki wojskowe. Swą analizę przekazali przedstawicielom administracji USA i kongresmanom - informuje "NYT". Administrację wezwali do "mniej restrykcyjnego podejścia" jeśli chodzi o to, "jakiej nieśmiercionośnej pomocy należy udzielić", a także do wyznaczenia "osobistości oficjalnej z najwyższego szczebla", by uporać się z biurokracją i dopilnować szybkiego dostarczenia tej pomocy.