- Wyniki szczytu są gorsze niż planowano. Okazało się, że ani Ukraina, ani Armenia nie są gotowe do podpisania dokumentów (z UE). Można to w pewnym sensie uznać za porażkę Partnerstwa Wschodniego czy w ogóle polityki UE wobec państw postsowieckich - powiedział Waler Karbalewicz. Podobnego zdania jest inny niezależny komentator Alaksandr Kłaskouski, który ocenił wyniki szczytu jako "skromne". Obaj analitycy uważają, że podpisanie przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej miałoby znaczenie dla sytuacji, w jakiej znajduje się Białoruś. - Pokazałoby to społeczeństwu białoruskiemu, że istnieje inna droga oprócz tej, którą proponują władze - zaznaczył Karbalewicz. Zdaniem obu komentatorów Białoruś otrzymałaby też wówczas od Rosji wszystkie dotychczasowe subsydia, a teraz, gdy Rosja będzie musiała część pieniędzy przekazać Ukrainie, Białoruś może dostać mniej. - Ponieważ Ukraina zaczęła się znów targować z Moskwą, Kreml przeniesie zainteresowanie na nią. W tej sytuacji Łukaszenka znalazł się w cieniu i będzie mu trudniej skłaniać Moskwę do przyjęcia własnych warunków - mówi Kłaskouski. Zdaniem Karbalewicza Unia ma teraz trzy możliwości, jeśli chodzi o dalsze funkcjonowanie PW: 1. Zwiększyć budżet programu, co jest mało realne, gdyż Unia nie ma takich pieniędzy, 2. Obniżyć poprzeczkę wymagań, wyłączając kwestie praw człowieka i demokracji, ale do tego UE może być niegotowa, oraz 3. Zostawić wszystko tak, jak jest, i nic nie zmieniać, gdyż w dalszej przyszłości atrakcyjność europejskiego modelu i wartości może okazać się ważniejsza niż rosyjskie pieniądze. Według analityka Unia najprawdopodobniej pójdzie właśnie tą trzecią drogą. Jeśli chodzi o uczestnictwo Białorusi w PW, analitycy uważają je za formalne. - Dla Białorusi ten szczyt niewiele znaczył. Nie pokładała w nim wielkich nadziei i nic na nim nie otrzymała. Był to rytuał. Białoruska delegacja pokazała tylko, że Białoruś chce na razie mieć na wszelki wypadek otwarte okno na zachód Europy, nic więcej - mówi Karbalewicz. Także Kłaskouski podkreśla, że nikt się niczego nie spodziewał na szczycie po Białorusi. - Deklarację białoruskiego ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja, że Mińsk jest gotów rozpocząć rozmowy o uproszczeniu przepisów wizowych, można nawet uważać za przyjemną niespodziankę. Jest to oczywiście drobiazg na tle zaprzepaszczonych możliwości - mówi. Kłaskouski przestrzega jednak, że machnięcie ręką na Białoruś grozi utratą niepodległości przez ten kraj. - Za jakiś czas granica Rosji może znaleźć się na Bugu. Wtedy dla Polski i innych państw będzie za późno na zastanawianie się - mówi. Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska