Natomiast zapowiedź pomocy Unii Europejskiej w rozwiązaniu kryzysu z uchodźcami nie ma ich zdaniem większego realnego znaczenia i służy głównie utrzymaniu jedności Zachodu. Część krajów Europy uważa bowiem za główne zagrożenie nie Rosję, lecz chaos na południowych obrzeżach kontynentu w związku z wojnami domowymi na Bliskim Wschodzie i w Afryce. "Najważniejsze było zapewnienie NATO przez prezydenta Baracka Obamę, że USA będą broniły Europy przed zagrożeniem ze strony Rosji. Rozproszyło to obawy, że Ameryka pod jego rządami przestaje angażować się w sprawy europejskie. Wyrazem zaangażowania jest rozmieszczenie czterech batalionów w Polsce i trzech krajach bałtyckich. Putin będzie musiał to potraktować poważnie" - powiedział PAP, komentując szczyt Steven Szabo z German Marshall Fund of the United States. "Tym samym odeszliśmy od koncepcji +paneuropejskiego+, kooperacyjnego systemu bezpieczeństwa zbiorowego z udziałem Rosji, który zdawał się powstawać po zakończeniu zimnej wojny, kiedy obiecywaliśmy Rosji, że NATO nie zbliży się do jej granic. Powracamy do systemu zbiorowego bezpieczeństwa bez udawania, że Rosja może być jego częścią" - dodał. Zdaniem Szabo, jeżeli Rosja będzie kontynuować swoją politykę agresji wobec krajów sąsiednich i prowokacji wobec członków NATO, dojdzie w końcu do rozmieszczenia na wschodniej flance Sojuszu jego stałych baz. Obecne siły są rozmieszczane rotacyjnie. Podobnie ocenia wyniki szczytu Kurt Volker z Rady Stosunków Zagranicznych (CFR), były ambasador USA w NATO w administracji prezydenta George'a W. Busha. "Za najbardziej znaczący wynik szczytu trzeba uznać rozmieszczenie międzynarodowych batalionów NATO w Polsce i krajach bałtyckich. Pokazuje to, że Sojusz ma realne zdolności obrony wszystkich swoich państw członkowskich. Siły te nie są wielkie liczebnie, ale daliśmy sygnał, że mamy wolę i możliwości obrony Europy" - powiedział PAP ambasador. Były podsekretarz stanu w Pentagonie, a obecnie ekspert związanego z Partią Demokratyczną think tanku Center for American Progress (CAP), Lawrence Korb, za najważniejsze ustalenie szczytu uważa przedłużenie na kolejny, 2017 rok, operacji NATO w Afganistanie. Stacjonuje tam obecnie 13 tysięcy wojsk Sojuszu, w większości amerykańskich. Korb dopiero na drugim miejscu wymienił rozmieszczenie dodatkowych sił NATO na jego wschodnich rubieżach. "Decyzja o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu pozwala nam znowu skoncentrować się na misjach poza jego terytorium (out-of-area), czyli takich jak w Afganistanie albo w 2011 r. w Libii" - powiedział. Zdaniem eksperta CAP zapowiedziane wysłanie NATO-owskich samolotów wczesnego wykrywania AWACS do Turcji, aby wspomagały siły specjalne walczące z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku, ma przede wszystkim znaczenie polityczne, nie militarne. "Operacje przeciw ISIS (Państwu Islamskiemu) w Syrii i Iraku to nie są operacje NATO, ale jeśli chcemy, aby wszyscy Europejczycy byli zaangażowani w sprawę obrony przed Rosją, Sojusz musi wnieść jakiś wkład do tych misji" - powiedział PAP Korb. Za ważne ekspert CAP uznał też deklarację Wielkiej Brytanii na szczycie, że mimo Brexitu kraj ten nadal będzie silnie zaangażowany w misje NATO. Volker bagatelizuje znaczenie decyzji Sojuszu o samolotach AWACS, jak również zapowiedzi, że NATO pomoże Unii Europejskiej w akcji ścigania przemytników przewożących uchodźców przez Morze Śródziemne i ewentualnie innych przedsięwzięciach mających powstrzymać falę migracji do Europy z Afryki i Bliskiego Wschodu. "Nie sądzę, by to było specjalnie ważne, ma to raczej znaczenie symboliczne. Problem w tym, że nie mamy prawdziwej polityki, koncepcji, jak poradzić sobie z kryzysami w Libii, Iraku i Syrii. NATO powinno znowu zaangażować się w Libii. W Syrii potrzebna jest interwencja na większą skalę" - powiedział ambasador. Volker powiedział, że jest zadowolony z rezultatów szczytu w Warszawie - poza sprawą pomocy dla Ukrainy. "Jego decyzje są dość dobre. Najważniejsze to rozmieszczenie sił w Europie Wschodniej. Pozytywem jest też potwierdzenie zaproszenia do Sojuszu Czarnogóry. Wolałbym jednak, aby więcej zrobiono w sprawie Ukrainy. Chodzi tu o szkolenie i lepsze wyposażenie wojsk ukraińskich i pomoc w umocnieniu kontroli granic. Jeśli prezydent Poroszenko jest tym rozczarowany, to tego nie powie" - zauważył. Według ambasadora nie postanowiono zwiększyć skali pomocy dla Ukrainy, ponieważ "prawdopodobnie sprzeciwili się temu Niemcy, aby nie drażnić Rosji". Wszyscy eksperci wyrazili żal, że szczyt NATO przeszedł niemal niedostrzeżony w mediach w USA - zepchnięty w cień przez sprawę zabójstwa pięciu policjantów Dallas w Teksasie, na fali protestów po zastrzeleniu dwóch Afroamerykanów w Falcon Heights i w Baton Rouge w poprzednich dniach. "To, co się dzieje w USA, odwróciło uwagę opinii od wydarzeń w Europie. Miejmy nadzieję, że na krótko" - powiedział Lawrence Korb. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski