Komentując demonstracje m.in. w Kairze i libijskim Bengazi, gdzie w ataku na amerykański konsulat zginął ambasador USA, obaj eksperci przypominają antyzachodnie protesty z 2005 roku wywołane karykaturami proroka Mahometa w prasie duńskiej. Zdaniem Daneckiego, arabisty z Uniwersytetu Warszawskiego, po kontrowersyjnym filmie wzrost nastrojów antyamerykańskich w krajach islamskich, w tym na Bliskim Wschodzie, raczej nie nastąpi. Te nastroje "i tak są od dawna antyamerykańskie, i w takich chwilach, kiedy takie rzeczy się pojawiają, przychodzi fala (demonstracji)" - wskazał naukowiec. - Uważam, że jest to fala, która uspokoi się po jakimś czasie - dodał. Doszło do bezprecedensowego wydarzenia Chociaż tym razem doszło do bezprecedensowego wydarzenia - śmierci ambasadora, to zdaniem Daneckiego stało się tak dlatego, że "ktoś wykorzystał sytuację buntu". - W Libii panuje rozprzężenie, brak jest silnej władzy centralnej, podobnie w Jemenie. Jakaś organizacja, nie wiemy jeszcze dokładnie jaka, są pewne podejrzenia, wykorzystała to i zaatakowała ambasadora - wskazał arabista. Choć, jak zastrzegł, "przykro to powiedzieć", to jednak w tym wypadku, "nie można mówić o jakimś wielkim wydarzeniu". - To po prostu zwyczajne protesty. Do tego musimy się przyzwyczaić (...). Ludzie mogą protestować i protestują, i tak wygląda to też w świecie arabskim - wskazał Danecki. Film będzie pobudzał nastroje antyamerykańskie Natkański, były ambasador RP w Egipcie, prognozuje jednak wzrost nastrojów antyamerykańskich. - Film, który jest oceniany jako oszczerczy wobec islamu, uwłaczający postaci proroka Mahometa, będzie pobudzał nastroje antyamerykańskie. Mamy tego dowody, dziś ta fala narasta: mamy demonstracje w Iraku, Iranie, Jemenie, Tunezji. Cisza panuje jeszcze w azjatyckich krajach muzułmańskich, takich jak Pakistan czy Indonezja, ale wykluczać demonstracji nie można - powiedział. Dyplomata wskazał na czas, kiedy zaczęły się demonstracje w Bengazi i Kairze - 11 września, i zbieżność z rocznicą zamachów terrorystycznych z 2001 roku na USA. - Film nie jest nowy, ma już parę tygodni. Nie potrafię powiedzieć, kiedy pokazał się w internecie, a w innej formie ludzie o nim nie wiedzą. Nie wiem, dlaczego pokazał się akurat teraz, i czy miało to związek z rocznicą (...). Nie wykluczam związku - powiedział były ambasador. Ocenił, że prócz dochodzenia w sprawie sprawców ataku na konsulat, należałoby się przyjrzeć także "motywacji autorów filmu". - W okresie, kiedy USA mają nieprzyjazne wobec siebie reżimy w krajach muzułmańskich, zwłaszcza w krajach arabskich po wiośnie arabskiej, kiedy następuje islamizacja tych państw, do władzy doszły partie islamskie, zrobienie takiego filmu, pokazywanie go i ujawnianie jest wprost prowokacją wobec polityki amerykańskiej. To zła przysługa Stanom Zjednoczonym - powiedział Natkański. "Są pewne nieprzekraczalne linie" "Wiadomo, że w świecie muzułmańskim są pewne nieprzekraczalne linie", w tym "uwłaczanie postaci proroka Mahometa" - przypomniał. Jeśli porównać obecne protesty z tymi z 2005 roku, to jeden element jest "bardziej intensywny", jest to "działalność ekstremistów islamskich" - wskazał Natkański. - Istnieją ugrupowania, zarówno w Egipcie, jak i w Libii, (...) działające na większą skalę niż niegdyś. W Libii rozkradziono arsenały Kadafiego, pojawiła się olbrzymia ilość broni. W normalnej sytuacji nie wyobrażam sobie, by doszło do ataku zbrojnego ze strony demonstrantów na placówkę dyplomatyczną (...). Ale jeśli są wśród demonstrantów ludzie, którzy dysponują bronią palną, bo od kilku miesięcy jest ona w posiadaniu wszystkich, to jest to sytuacja zupełnie inna - zauważył były ambasador. Mahomet pokazany jako oszust i kobieciarz Film "Innocence of Muslims" (Niewinność muzułmanów), którego fragmenty można obejrzeć w serwisie YouTube, przedstawia Mahometa jako oszusta i nieodpowiedzialnego kobieciarza, który aprobował molestowanie seksualne dzieci. W ataku na konsulat USA w Bengazi zginęło czterech amerykańskich dyplomatów, w tym ambasador. Antyamerykańskie demonstracje odbywają się od wtorku także w Egipcie, Tunezji, Maroku, Sudanie, Iranie i Afganistanie.