W materiałach na temat Poroszenki, które wyciekły z panamskiej kancelarii prawnej Mossack Fonseca, nie ma żadnych rewelacji, a zawarte w nich informacje były znane już wcześniej - podkreślają. - Prezydentowi można zarzucić jedynie to, że nie wpisał zarejestrowanej przez panamską kancelarię firmy do swojej deklaracji majątkowej - powiedział Ołeksa Szałajski z portalu "Naszi Hroszi" (Nasze Pieniądze), który zajmuje się śledzeniem korupcji wśród urzędników państwowych. Według rozmówcy PAP informacje o tym, że Poroszenko założył za pośrednictwem Mossack Fonseca firmę na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, zawarte są w legalnych rejestrach. Wskazano w nich także, że jej właścicielem jest ukraiński prezydent. - Szczerze mówiąc nie rozumiem, czemu ma służyć ta cała kampania wokół Poroszenki. Nie widzę w tym żadnego bezprawia. Wszyscy przecież wiedzą, że prezydent jest właścicielem ogromnej fabryki i że jej struktury są niejasne, ale właśnie tak prowadzi się na Ukrainie biznes - oświadczył Szałajski. Dziennikarz uważa, że inicjatywa wszczęcia procedury impeachmentu wobec Poroszenki, wysunięta przez Partię Radykalną deputowanego Ołeha Laszki, nie zostanie zrealizowana. - Nasze prawo nie przewiduje kar za nieumieszczenie w deklaracji majątkowej takich informacji. Niektóre siły polityczne próbują się na tym temacie wybić, ale to raczej im zaszkodzi - podkreślił redaktor portalu "Naszi Hroszi". Rewelacji w materiałach "Panama Papers" nie dostrzega także politolog Ołeksandr Palij. - Nie ma tam niczego, co kompromitowałoby Poroszenkę, co przyznają nawet zagorzali krytycy prezydenta. Ta sprawa mogłaby wpłynąć na ukraińską politykę, gdyby były w niej jakieś argumenty, a ich - niestety - nie ma - powiedział. Materiały nie są wynikiem śledztwa dziennikarskiego Komentator polityczny Witalij Portnikow zaznaczył, że w sprawie firm Poroszenki powinni wypowiadać się przede wszystkim prawnicy. - Na razie widzimy jedynie gorące dyskusje w internetowych sieciach społecznościowych. Narodowe Biuro Antykorupcyjne i Prokuratura Generalna odmówiły zajęcia się tym tematem motywując to brakiem pełnomocnictw z jednej oraz brakiem oznak przestępstwa z drugiej strony - przypomniał. Wskazał, że w tej sytuacji problemem firm Poroszenki mogłaby zająć się specjalna komisja śledcza w parlamencie, której powołanie również zaproponowała partia Laszki. - Rodzi się jednak pytanie, czy parlament weźmie na siebie odpowiedzialność za zbadanie tej historii i czy jest w niej cokolwiek, co można badać? - powiedział. W ocenie Portnikowa materiały, które wyciekły w aferze "Panama Papers" nie są wynikiem śledztwa dziennikarskiego, lecz przykładem wykorzystania dziennikarzy przez - jak się wyraził - "pewne struktury państwowe". Jego zdaniem tę sprawę można porównać z wyciekiem informacji na temat kont obywateli Francji i Niemiec w bankach Szwajcarii i Liechtensteinu. - Wszyscy wiedzą, że ludzie ukrywają swoje dochody w rajach podatkowych. Po "Panama Papers+ będzie to jednak trudniejsze, bo gdzie mają teraz inwestować pieniądze na przykład dyktatorzy? Wydaje mi się, że najbardziej przewidywalnym pod tym względem człowiekiem był były prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który wcześniej od innych uświadomił sobie niedoskonałość naszego świata i trzymał swoje pieniądze w gotówce - powiedział Portnikow. Z materiałów opublikowanych w ramach "Panama Papers" wynika, że Poroszenko zakładał firmy w rajach podatkowych w czasie, gdy piastował już urząd szefa państwa i nie wymieniał umieszczonych w nich aktywów w swoich deklaracjach majątkowych. Konsultanci finansowi Poroszenki twierdzą, że założył on firmę na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, by sprzedać zagranicznym klientom swoją korporację cukierniczą Roshen. W sierpniu 2014 roku prezydent, którego majątek szacuje się na prawie 869 mln dolarów, zarejestrował na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych firmę o nazwie Prime Asset Partners Ltd. W tym samym roku Poroszenko zarejestrował jeszcze dwie firmy: na Cyprze i w Holandii. Ich kapitał wynosi niewiele ponad 3 tys. dolarów.