W środowym szczycie think-tanków "Europejska Ukraina" w Warszawie wzięli udział przedstawiciele m.in. Carnegie Europe, Rady Atlantyckiej, Freedom House, IFRI, Chatam House i German Marshall Fund. - Europejska polityka zagraniczna musi się zmienić, musi się zmienić sposób myślenia o niej. Obecna sytuacja to wielki test. Iran czy Kosowo nimi nie były w takim stopniu. Dotychczasowe metody okazały się nieskuteczne - podkreślił dyrektor Carnegie Europe Jan Techau. James Sherr z Chatham House zaznaczył, że Rosja za wszelką cenę nie chce stracić dotychczasowego wpływu na Ukrainę i dlatego jest gotowa na ryzykowne działania, godzi się na bardzo poważne straty finansowe czy wizerunkowe. Moskwie - jak stwierdził - zależy na pokazaniu, że obecne władze w Kijowie są niewiarygodne, nie są wstanie sprawować kontroli nad krajem ani skutecznie wyprowadzić go z zapaści ekonomicznej. Według Sherra celem Rosji jest m.in. doprowadzenie do federalizacji Ukrainy. Eksperci zwracali uwagę, że Rosja gra nacjonalizmem na Ukrainie, wyolbrzymia znaczenie skrajnej prawicy, aby usprawiedliwić swoją interwencję na Krymie. Thomas Gomart z IFRI, odnosząc się do sytuacji na Ukrainie ocenił, że kijowski Majdan jest przede wszystkim buntem przeciwko wszechobecnej na Ukrainie korupcji, fatalnej sytuacji gospodarczej, a w mniejszym stopniu walką o zbliżenie tego kraju do UE. Katarzyna Wolczuk z Uniwersytetu w Birmingham podkreśliła, że najważniejszy wyzwaniem dla nowych władz Ukrainy będzie właśnie przeciwdziałanie korupcji i zahamowanie procesu kradzieży majątku państwowego; z tego, jej zdaniem, będą w największej mierze rozliczane przez społeczeństwo władze. Ołeh Rybaczuk, b. wicepremier ds. europejskich w rządzie Julii Tymoszenko, wskazywał na pilną potrzebę likwidacji oligarchicznego systemu, ograniczenie marnotrawstwa i wypływu do prywatnych rąk środków publicznych. Zwrócił uwagę na to, że nowy ukraiński rząd, wprowadzając radykalne reformy rekomendowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, narazi się na stratę poparcia społeczeństwa. Skutkiem, jak wskazał, może być powrót do władzy ludzi związanych z Partią Regionów.