W swoim pierwszym orędziu o stanie państwa Trump odniósł się do zagrożenia ze strony zbrojącej się Korei Północnej i podkreślał brutalną naturę rządzącego tym krajem "zdeprawowanego reżimu". Powtórzył, że jego administracja będzie prowadziła "kampanię maksymalnej presji" na Koreę Północną, co według "Korea Herald" może utrudnić wysiłki Seulu na rzecz budowania dialogu z Pjongjangiem. Tym razem prezydent USA nie skierował jednak żadnych gróźb bezpośrednio pod adresem północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una, ale jasno dał do zrozumienia, że amerykańska administracja nie zmieni stanowiska w sprawie reżimu w Pjongjangu - podkreślił w środę dziennik, powołując się na południowokoreańskich ekspertów. "Przekaz jest taki, że (północnokoreański) reżim nie może współistnieć z wartościami, jakich USA broniły od czasu swojego powstania" - ocenił analityk z Azjatyckiego Instytutu Badań Politycznych Cza Du Juen. Zwrócił przy tym uwagę na fakt, że Trump odniósł się do łamania praw człowieka przez Pjongjang, a następnie podkreślił znaczenie wolności i wagę jaką do niej przywiązuje Waszyngton. "(Przekaz) jest bardzo poważny. Oznacza, że dialog pomiędzy USA a Koreą Północną, rozmowy na temat rozbrojenia nuklearnego będą bardzo trudne" - powiedział badacz. Wykładowca Narodowej Akademii Dyplomatycznej Korei Południowej Kim Hjun Wuk ocenił, że wtorkowa wypowiedź Trumpa "świadczy, że obecna polityka (USA) nie ulegnie zmianie". Według "Korea Herald" nie wróży to dobrze staraniom Seulu, który ma nadzieję, że wznowione niedawno rozmowy dwustronne z Pjongjangiem doprowadzą do amerykańsko-północnokoreańskiego dialogu. Na początku stycznia doszło do przełomowego, pierwszego od ponad dwóch lat oficjalnego spotkania przedstawicieli obu państw koreańskich. Po wielogodzinnych rozmowach ogłoszono, że sportowcy, trenerzy i oficjele z Korei Północnej przyjadą do Korei Południowej na Zimowe Igrzyska Olimpijskie, które rozpoczną się 9 lutego w Pjongczangu. Prezydent Korei Południowej Mun Dze In określał udział Korei Północnej w zbliżających się igrzyskach jako zaczątek do budowania pokojowego dialogu pomiędzy Pjongjangiem a Waszyngtonem, ale administracja Trumpa nie wysłała dotychczas żadnych sygnałów świadczących o tym, że uważa takie rozwiązanie za możliwe - podkreślił "Korea Herald". W ubiegłym roku Korea Północna przeprowadziła szóstą i zarazem największą dotąd próbę ładunku nuklearnego oraz kilka prób rakiet balistycznych. Po wystrzeleniu międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM) pod koniec listopada reżim ogłosił, że jest w stanie dokonać ataku atomowego na całe kontynentalne terytorium Stanów Zjednoczonych. Trump wielokrotnie ostrzegał, że jego kraj może użyć całej gamy swoich możliwości wojskowych, jeśli Korea Północna zagrozi Ameryce lub jej sojusznikom.