Według Pentagonu chodzi o wzmocnienie wschodniej flanki NATO w związku z rosyjską inwazją na Ukrainie, ostrzeżenie Moskwy przed dalszą agresją i zapewnienie sojuszników z Europy Środkowo-Wschodniej o wypełnieniu gwarancji bezpieczeństwa. Rotacyjna obecność wojsk zwiększy ich liczbę w Europie o ok. 4200 żołnierzy, co odpowiada sile jednej brygady (ok. 3000) wraz z oddziałami pomocniczymi. Brygada wojsk pancernych ma zostać wysłana na rotacyjne turnusy w celu ćwiczeń do krajów Europy Wschodniej: Polski, Rumunii, Bułgarii, Litwy, Łotwy i Estonii (choć brak informacji, kiedy do jakiego kraju). Rozpocznie się również składowanie ciężkiego sprzętu - 250 czołgów Abrams, transporterów opancerzonych Bradley i haubic Paladin - w magazynach armii w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, aby były gotowe na potrzeby doraźnych działań wojsk. Siła jednej brygady nie daje zdolności do inwazji - Chociaż zwiększy to obecność wojsk amerykańskich w Europie, nie zbliży przecież ich liczby do poziomu z okresu zimnej wojny. Jest to więc raczej symboliczne posunięcie, obliczone na pokazanie, jak USA oddane są sprawie bezpieczeństwa Europy - powiedział analityk militarny tygodnika "Time" Mark Thompson. - Rotacyjne rozmieszczanie wojsk to stosunkowo skromna odpowiedź USA na politykę Rosji. Strategiczne znaczenie tego posunięcia jest niewielkie, bo siła jednej brygady nie daje zdolności do inwazji, a jedynie wsparcia sił zaatakowanego kraju. Mam tylko nadzieję, że (Władimir) Putin zrozumie ten sygnał, zacznie deeskalować napięcie i nie będziemy musieli zrobić więcej - zwrócił z kolei uwagę ekspert wojskowy Brookings Institution, Michael O'Hanlon. "USA wysyłają Putinowi sygnał. Nie ujdzie mu na sucho to, co robi w Europie" - Rząd amerykański wysyła w ten sposób sygnał dla Putina, że nie ujdzie mu na sucho to, co robi w Europie. Chodzi o uspokojenie krajów Europy Środkowo-Wschodniej, że Stany Zjednoczone nie wycofują się z Europy. Po zakończeniu zimnej wojny Ameryka redukuje wprawdzie liczbę swych wojsk na kontynencie, ale rotacyjne przenoszenie tam wojsk oznacza odwrócenie tego trendu - powiedział były podsekretarz obrony w administracji prezydenta Ronalda Reagana, Lawrence Korb, związany obecnie z prodemokratycznym think tankiem Center for American Progress. Decyzje takie podjęto, aby "nie prowokować Rosji" Według Korba większość wojsk wysyłanych na turnusy rotacyjne rozmieszczana będzie w krajach Europy Zachodniej. Potwierdził on też, że starszy sprzęt, używany dotąd przez siły rotacyjne, który początkowo miał trafić do magazynów NATO w Europie Wschodniej, po naprawieniu i unowocześnieniu będzie rozmieszczony w bazach w Niemczech, Holandii i Belgii. Korb przyznał, że decyzje takie podjęto, aby "nie prowokować Rosji". - Nie chcemy dawać Putinowi dodatkowego pretekstu do narzekań, że jesteśmy agresywni. Rosjanie sądzą, że kiedy Niemcy się zjednoczyły, obiecaliśmy im, że NATO nie rozszerzy się na wschód, a w 1997 roku, kiedy postanowiono Sojusz rozszerzyć, przyrzekliśmy, że nie będzie większej liczby wojsk w Europie Wschodniej - oznajmił. Jednak brygada wojsk pancernych, która będzie rozmieszczana rotacyjnie w krajach Europy Wschodniej, ma być wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt. Wzmocnienie rotacyjnej obecności wojsk USA na wschodniej flance NATO będzie finansowane z funduszy tzw. europejskiej inicjatywy wsparcia (ERI - European Reassurance Initiative) w wysokości 3,4 miliarda dolarów, które administracja prezydenta Baracka Obamy przeznacza w rządowym projekcie budżetu Pentagonu na rok przyszły. Jest to ok. 4 razy więcej niż na ERI w roku ubiegłym, chociaż stanowi tylko drobny ułamek budżetu Pentagonu (610 mld dolarów). Kongres nie zatwierdził jeszcze tego budżetu, ale zdaniem ekspertów zostanie on z pewnością uchwalony.