Władimir Putin wygłosił we wtorek orędzie przed Zgromadzeniem Federalnym. Po raz kolejny z jego ust usłyszeliśmy wiele oskarżeń w stosunku do Zachodu, kłamstw i manipulacji. Interia zapytała ekspertów, czy wystąpienie rosyjskiego dyktatora możemy nazwać przełomowym i czy cokolwiek z tego, co powiedział Putin, daje nadzieję na zakończenie konfliktu w Ukrainie. Najważniejsze elementy wystąpienia Putina - Absolutnie niczego co padło nie można nazwać przełomem, natomiast to nie znaczy, że nie padły rzeczy ważne. Z punktu widzenia traktatów rozbrojeniowych istotne jest jednostronne zawieszenie uczestnictwa Rosji w traktacie Nowy START. To ważny element wystąpienia - mówi Interii Anna Maria Dyner, analityczka ds. Rosji z PISM. Robert Pszczel, były szef biura informacji NATO w Moskwie dodaje w rozmowie z Interią, że "Rosja złamała już wszystkie możliwe porozumienia i traktaty, których się formalnie trzymała". - Należało się spodziewać, że zawiesi swoje członkostwo w traktacie START - twierdzi. Decyzję o wycofaniu się Rosji z porozumienia skomentował też sekretarz stanu USA Antony Blinken. - Ogłoszenie przez prezydenta Rosji Władimira Putina wycofania się przez jego kraj z porozumienia o redukcji zbrojeń strategicznych START jest niefortunne i nieodpowiedzialne - oświadczył. Dodał, że "USA będą uważnie przyglądać się faktycznym poczynaniom Rosji". Nowy START to podpisany w 2010 r. rosyjsko-amerykański traktat o redukcji strategicznych zbrojeń ofensywnych, który ogranicza liczbę rozmieszczonych głowic do 1550 w każdym kraju. Limit rozmieszczonych rakiet i bombowców ustalono na 700 po każdej ze stron. Jednocześnie każda ze stron została upoważniona do przeprowadzenia na miejscu do 18 inspekcji rocznie, by wzajemnie kontrolować ograniczenia. Krytyka oligarchów. "Powinni spłacić dług" Dyner wskazuje koleją istotną rzecz, którą usłyszeliśmy we wtorek z ust Putina. - Jeśli chodzi o kwestie wewnątrzrosyjskie, to pojawiło się coś, co nie wybrzmiewało do tej pory tak dosadnie, czyli krytyka oligarchów. Putin mówił o elitach rosyjskich, które bogaciły się w Rosji, a wydawały pieniądze na Zachodzie. To był bardzo populistyczny moment, kiedy powiedział, że oligarchowie powinni spłacać swój dług wobec ojczyzny i inwestować pieniądze w kraju, a nie zajmować się krajami zachodnimi, gdzie są ludźmi drugiego sortu. Cała reszta to hasła i zarzuty, które Putin powtarzał wielokrotnie w ciągu ostatniego roku - dodaje Dyner. - Warto też zwrócić uwagę na to, że jeśli Putin mówi, że Rosja cały czas jest poddawana atakom dezinformacyjnym z Zachodu, które my określamy jako element działań hybrydowych, nie mam cienia wątpliwości, że Rosjanie to samo będą stosowali w stosunku do nas - mówi nam analityczka. Jej zdaniem "wojna na pewno szybko się nie zakończy, bo Rosja nie deklaruje żadnych sygnałów w tę stronę". - Putin podkreśla po raz kolejny, że Rosja dąży do swoich pierwotnych celów, czyli "wyzwolenia ludności Donbasu". Zdecydowanie widać, że Rosja będzie prowadziła tę wojnę w takim samym stylu jak do tej pory i szykuje się na długotrwały wysiłek wojskowy. Pojawiło się też rozbudowywanie patriotyzmu, mówienie o uprzywilejowaniu przemysłu zbrojeniowego. Mnóstwo jest takich drobnych rzeczy, które składają się na cały obraz tej walki i podkreślanie, że Rosja musi zrealizować te obiecane przez siebie cele. Nic nie wskazuje na to, żeby Rosjanie chcieli przerwać wojnę - mówi Dyner. Jasne przesłanie do świata dotyczące wojny Podobnego zdania jest Robert Pszczel, były szef biura informacji NATO w Moskwie. - Putin nie powiedział nic przełomowego. Po raz kolejny wypowiedział stek bzdur. Cele jego wystąpienia są oczywiste. Po pierwsze chodzi o mobilizację społeczeństwa, po drugie o jasne przesłanie do świata, że nie ma w planie zakończenia wojny - mówi w rozmowie z Interią. Pszczel dodaje, że w wystąpieniu pojawiły się też obietnice dotyczące rozwoju dróg, służby zdrowia, internetu. - On to mówił już 15 lat temu, a nic z tego się nie zdarzyło. Putin jest niezdolny do poprawienia stanu bytowego swoich obywateli, zwłaszcza teraz kiedy prowadzi wojnę i deficyt budżetowy wzrasta. To, co mówił, nie miało oparcia w rzeczywistości. To była litania kłamstw - zauważa. Część wystąpienia poświęconą napaści na Ukrainę określa natomiast jako "Himalaje bzdur". - Opowiadanie, że Ukraińcy są okupowani przez NATO... nawet trudno się do tego odnosić. To jest taka psychodrama, którą uskutecznia Putina. Część w tych rzeczy sam wierzy, bo ma obsesję na punkcie Ukrainy - mówi Pszczel. Pszczel podkreśla, że w przemówieniu nie było ani jednego elementu, który nawet w zawoalowany sposób sugerował, że Putin jest gotów zaprzestać wojny. - Tam była mowa o rozwoju przemysłu obronnego, utworzeniu funduszy dla rodzin tych, którzy zginą na froncie i opowiadanie o tym, że Rosja nie miała wyboru i pokona wszystkich, jak to zawsze bywało w historii - mówi. Jego zdaniem Rosja nie jest też zainteresowania żadnymi rozmowami o porozumieniu. - Nawet jeśli taki proces byłby brany pod uwagę, to jakie można mieć zaufanie do wiarygodności Rosji? Dokładnie dwa dni przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę rzecznik Putina kategorycznie zaprzeczał, by Rosja miałaby dokonać agresji na inny kraj, twierdził że to ewidentne kłamstwo - zauważa. Wystąpienia dwóch przywódców w jeden dzień Były szef biura informacji NATO w Moskwie jest zdania, że termin orędzia Putina był wybrany nieprzypadkowo. - Chodziło o to, by trochę namieszać w związku z przemówieniem prezydenta Bidena w Polsce. Co ciekawe, nie było w przemówieniu Putina odniesienia do wizyty Bidena w Kijowie, choć główne media na świecie pokazywały, jak przywódca wolnego świata chodzi po Kijowie z Zełenskim. Te obrazy dotarły też na pewno do Rosji - mówi. Zdaniem Anny Mari Dyner przemówienie Putina to nie była odpowiedź na planowane wystąpienie Joe Bidena w Polsce. - To też nic nowego, że obaj prezydenci wykorzystali kwestie rocznicowe - mówi. Dodaje, że już dawno spekulowało się, że Putin wygłosi przemówienie 20-21 lutego z dwóch powodów. - Pierwszym jest rocznica wybuchu wojny na Ukrainie, ale drugim to, że 23 lutego to specyficzny dzień w Rosji - dzień obrońcy ojczyzny. To święto, dzień wolny od pracy - wyjaśnia analityczka. Przypomina, że spekulacji o przemówieniu Putina było bardzo dużo, a podgrzewały to same rosyjskie media. - Putin też zaczął od tego, że będzie mówił o "przełomowych rzeczach". Takie strasznie, że ogłosi wojnę z Zachodem to nie jest nic nowego. Przed każdym jego wystąpieniem pojawiają się takie spekulacje. Mamy jednak świadomość, że nie wypowiada się wojny w taki sposób - podkreśla Dyner.