Włoskie media zwracają uwagę na paradoksalną sytuację kultury w kraju - gdy całe Włochy hucznie świętują przyznanie Oscara filmowi "Wielkie piękno" Paolo Sorrentino, w Pompejach niemal każdego dnia, a zwłaszcza po ulewnych deszczach, wali się kolejny fragment ruin miasta, zniszczonego przez wybuch Wezuwiusza w 79 r. n.e. Unia Europejska, która ostatnio wyasygnowała ponad 70 mln euro na wielki projekt ratowania terenu wykopalisk, stale apeluje do strony włoskiej o wzmożenie wysiłków w tej sprawie. Unijna komisarz ds. edukacji i kultury Andrulla Wasiliu oświadczyła po kolejnych, zanotowanych w ostatnich dniach zniszczeniach: "Władze lokalne, regionalne i krajowe powinny uczynić więcej, by skoordynować działania i zagwarantować, że pieniądze będą wydawane w sposób skuteczny, a Pompeje ocaleją dla następnych pokoleń". Media cytują także innych przedstawicieli UE, którzy deklarują, że będą pilnie przyglądać się procesowi podnoszenia z upadku jednego z najważniejszych terenów archeologicznych na świecie, odwiedzanego co roku przez 3 miliony turystów. Na razie prace konserwacyjne w Pompejach przebiegają powoli i, jak zauważają media, więcej murów upada, niż udaje się uratować. Nowy premier Matteo Renzi, którego rząd pracuje od końca lutego, wyraził zdumienie bezsilnością wobec tego, co dzieje się na terenie starożytnego miasta. - Włochy są krajem kultury i dlatego rzucam wyzwanie przedsiębiorcom: na co czekacie? - oświadczył. Renzi jest przekonany o tym, że trzeba skończyć z niechętną postawą wobec prywatnych inwestorów i sponsorów. - Jeśli osoba prywatna jest w stanie uratować kawałek muru, to czemu jej na to nie pozwolić? - pytał premier.