Ekipy ratunkowe pracują bez przerwy. Tej nocy na miejscu tragedii było 50 osób. Poszukiwania objęły też najbliższą okolicę hotelu, który - jak potwierdzono - przesunął się i przekręcił pod naporem lawiny w stosunku do pierwotnego położenia. Ratownicy zachowują najwyższą ostrożność. Jest cieplej niż w dniach ubiegłych i wzrosło też niebezpieczeństwo nowych lawin. Nadzieje na to, że ktoś jeszcze przeżył katastrofę, maleją z godziny na godzinę. Zdają sobie z tego sprawę biorący udział w akcji ratunkowej, a także najbliżsi zaginionych, którzy od kilku już dni przebywają w pobliskiej miejscowości Penne. Są tam z nimi także rodziny ocalonych, którzy już w poniedziałek wyjdą ze szpitala. Ekipy szukają m.in. śladów telefonów komórkowych przy pomocy specjalistycznych urządzeń, co mogłyby naprowadzić ich na uwięzionych ludzi. Do ratowników i przedstawicieli wielu włoskich służb pracujących w Abruzji po serii silnych wstrząsów sejsmicznych dołączyli młodzi migranci z Gwinei, Ghany, Mali i Nigerii. Wcześniej przeszli oni szkolenie w ośrodku włoskiego Czerwonego Krzyża koło Turynu - podały media.