Do tragedii doszło w Newark w Stanach Zjednoczonych. Czwórka przyjaciół została zaatakowana w pobliżu szkoły w niedzielę około 23.30. Najprawdopodobniej był to napad rabunkowy, a ofiary próbowały się bronić. Trochę światła na całą sprawę mogą rzucić zeznania jedynej osoby, która przeżyła - Natashy Aeriel. Na razie jednak policji nie udało się natrafić na jakiekolwiek ślady napastników. Za wszelką pomoc w ujęciu sprawców funkcjonariusze obiecali 50 tys. nagrody. Ameryka nadal nie może otrząsnąć się z tej tragedii. - Każdy, kto ma dzieci i żyje w tym mieście boi się wypuszczać je z domu - powiedziała Donna Jackson, dyrektor stowarzyszenia "Odzyskać Nasze Ulice", które stawia sobie za cel poprawienie bezpieczeństwa na ulicach. - Chyba faktycznie potrzeba tak szokującej zbrodni, by otworzyć ludziom oczy na to, co się w tym mieście dzieje, że nie każdy zabity to handlarz narkotyków - dodała. Od 1998 roku wskaźnik zabójstw wzrósł w Newark o 50 proc.