Państwa naszego regionu łączą obawy m.in. o stabilność finansów, uzależnienie od zagranicznego kredytowania i trudności z finansowaniem deficytów budżetowych. Donald Tusk zapowiedział, że chce rozmawiać z szefami państw naszego regionu (Słowacji, Czech, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii i Bułgarii) oraz szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso o tym, czy można uprościć procedurę przystąpienia nowych państw UE do eurolandu. Węgry postulują skrócenie dwuletniego czasu przebywania w korytarzu ERM2, kiedy to waluta kraju aspirującego jest związana z euro, a jej kurs może się wahać tylko w ściśle określonych granicach. To ważny test wiarygodności UE Po południu w belgijskiej stolicy odbędzie się nieformalny szczyt przywódców krajów Wspólnoty poświęcony kryzysowi gospodarczemu. Polski premier jeszcze w ubiegłym tygodniu zapowiadał, że chce też w Brukseli rozmawiać o euroobligacjach. Polska domaga się, aby taki projekt był realizowany tylko w gronie wszystkich 27 krajów UE. Nasze władze przestrzegają, że gdyby Polska pozostała poza strefą emitującą euroobligacje, moglibyśmy mieć problemy z finansowaniem długu. Przedstawiciele polskiego rządu podkreślają, że dzisiejszy szczyt będzie "ważnym testem wiarygodności UE" i pokaże, czy Wspólnota jest w stanie mówić jednym głosem w sprawach walki z kryzysem gospodarczym. Polska sprzeciwia się tendencjom protekcjonistycznym niektórych państw członkowskich, mówi wręcz o "burzeniu wspólnego rynku". Biedniejsza część UE apeluje do bogatszej, by w czasie kryzysu nie odtwarzała dawnego podziału. Jednak pojawia się również zarzut, że sama koalicja krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest dowodem na to, że podział jest faktem. W Brukseli tylko premier, prezydent został w domu W Brukseli Polskę reprezentuje Donald Tusk, Lech Kaczyński został w Polsce. Czeska prezydencja zdecydowała bowiem, że przy stole obrad będzie tylko jedno miejsce dla każdego kraju członkowskiego i że nie będzie tu wyjątków. Polska ubiegała się o "drugie krzesło", ale Czesi nie zgodzili się. Tusk i Kaczyński porozumieli się wówczas, że na szczyt pojedzie szef polskiego rządu.