Ładunek wybuchowy umieszczony w samochodzie eksplodował około północy przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii, na północy Egiptu. Zamach sprowokował setki chrześcijan do wyjścia na ulice, gdzie doszło do starć. Grupy chrześcijan i muzułmanów obrzucały się kamieniami, podpalano samochody - pisze Reuters, powołując się na świadków. Według wstępnych ustaleń - podaje egipskie MSW - samochód, który eksplodował, zaparkowany był przed kościołem. Zakłada się, że należał do jednego z członków kongregacji, który często przychodził do świątyni. Żadne ugrupowanie nie przyznało się do zorganizowania zamachu. Wśród rannych jest ośmiu muzułmanów. Z informacji, jakich resort spraw wewnętrznych udzielił agencji Reutera, nie wynika jednak, czy wszystkie ofiary i ranni zostali zidentyfikowani. Reuters przypomina o utrzymujących się w tym muzułmańskim kraju napięciach między chrześcijanami a muzułmanami. Chrześcijanie stanowią około 10 proc. liczącej 79 mln populacji Egiptu. W zamachu uczestniczyły "zagraniczne elementy" Egipt oświadczył w sobotę, że istnieją oznaki, iż w zamachu bombowym, przeprowadzonym tuż po Nowym Roku na kościół w Aleksandrii, uczestniczyły "zagraniczne elementy" - poinformowała oficjalna agencja prasowa. Egipskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych napisało w komunikacie, że okoliczności tego oraz innych niedawnych zamachów "wyraźnie wskazują, że w ich przeprowadzeniu uczestniczyły zagraniczne elementy". Według MSW zamach został "prawdopodobnie" przeprowadzony przez zamachowca-samobójcę, "który zginął wśród innych osób". Ministerstwo wykluczyło hipotezę użycia samochodu-pułapki, wysuwaną początkowo przez władze i niektórych świadków. Jak dodał resort, bomba zawierała kawałki metalu, "by dosięgnąć jak największą liczbę osób".