Demonstrujący domagali się przekazania przez władze informacji o katastrofie oraz krytykowali prezydenta Hosniego Mubaraka i resort spraw wewnętrznych, odpowiedzialnych ich zdaniem za brak informacji i chaos akcji ratowniczej, która rozpoczęła się w dziesięć godzin po zatonięciu promu. Protestujący obrzucili policję kamieniami - część policjantów odpowiedziała tą samą bronią. Władze bronią się podkreślając, że wciąż trwa akcja ratunkowa, choć szanse na znalezienie rozbitków są znikome. Rozpoczęło się już także dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy. Niektórzy z uratowanych rozbitków twierdzą, że na trzy godziny przed tragedią zapaliły się silniki promu. Za zaginione uważanych jest 800 z około tysiąca czterystu osób, które znajdowały się na pokładzie promu. Uratowano 378 rozbitków. Zobacz zdjęcia z akcji ratunkowej po katastrofie promu Świadkowie mówią, że kapitan opuścił prom jako jedna z pierwszych osób. 35-letni prom zatonął w nocy z czwartku na piątek około 40 mil od egipskiego portu Hurghada. Statek płynął do portu Safaga. Nagle zniknął z radarów służb morskich. Szanse na odnalezienie żywych ludzi już praktycznie nie istnieją. - We wraku promu mogły utworzyć się jednak nisze z powietrzem, gdzie jeszcze przez jakiś czas ludzie mogli w nich przeżyć, jednak jest to mało prawdopodobne - wyjaśnia ekspert Jerzy Janczukowicz, płetwonurek z dużym doświadczeniem w poszukiwaniu ofiar takich katastrof. Posłuchaj: Zatonięcie promu to jedna z największych cywilnych katastrof morskich. Do wielkiej tragedii doszło także w 1987 roku, kiedy zatonął filipiński prom "Dona Paz", który zderzył się z tankowcem. Wówczas zginęło ponad 4 tysiące osób. We wrześniu 1994 roku na Bałtyku zatonął prom "Estonia". Utonęło prawie 900 osób. Była to największa katastrofa morska na wodach Europy.