Według decyzji komisji wyborczej, referendum ma zakończyć się o 22 czasu polskiego. Od rana mieszkańcy Kairu oraz dziewięciu innych prowincji decydują o losie przyszłej konstytucji. Mieszkańcy pozostałej części Egiptu będą głosować za tydzień. Projekt konstytucji wywołuje ogromne kontrowersje i doprowadził do ulicznych manifestacji. Świeckiej i chrześcijańskiej opozycji nie podoba się, że projekt zwiększa uprawnienia prezydenta oraz ogranicza prawa kobiet i mediów. Jak informuje z Kairu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, im bliżej końca głosowania, tym przed lokalami wydłużają się kolejki chętnych. Bardzo duża frekwencja spodziewana jest zarówno w dzielnicach zamieszkałych przez sympatyków islamistów z Bractwa Muzułmańskiego jak i w miejscach, gdzie mieszka młoda egipska inteligencja. W wielu miejscach znacznie dłuższe kolejki stoją do tych części lokali, które są przeznaczone dla kobiet. "Jestem tutaj, bo islam dał nam kobietom wiele praw, a władze chcą nam teraz te prawa odebrać" - mówi wysłannikowi Polskiego Radia jedna ze stojących w kolejce kobiet, Manar. Z kolei Naira podkreśla, że po obaleniu Hosni Mubaraka to właśnie kobiety w Egipcie są znacznie bardziej świadome swoich praw niż mężczyźni. "Mamy prawo głosu i powinnyśmy z niego korzystać. To coś zupełnie nowego w Egipcie, bo jeszcze kilka lat temu nikt nie zawracałby sobie głowy głosowaniem. Teraz mamy nadzieję, że nasze głosy coś znaczą i że jest to ważne" - dodaje Naira. Pojawiły się też pierwsze doniesienia o nieprawidłowościach. Według miejscowych mediów, jedna z komisji nie dopuściła do głosu grupy kobiet-chrześcijanek. Porządku na egipskich ulicach pilnuje dzisiaj 120 tysięcy żołnierzy. Z koszar wyjechało około 6 tysięcy czołgów. Armia może aresztować każdego, kto zakłóci bezpieczeństwo głosowania.