Grupa uprowadzonych liczy co najmniej 15 osób. Jest wśród nich pięciu Włochów, pięciu Niemców, Rumun i czterech Egipcjan - poinformował minister turystyki Egiptu. W gronie porwanych nie ma Polaków - powiedział telefonicznie pierwszy sekretarz ambasady RP w Kairze Karol Leśniak, powołując się na egipską policję. Włoskie i niemieckie MSZ potwierdziły, że wśród porwanych znajdują się ich obywatele. Dodatkowo Niemcy zapowiedzieli, że powołają sztab kryzysowy, który będzie pracował nad uwolnieniem turystów. Według Niemców napastnicy pojawili się, kiedy turyści byli na biwaku. Jeden z Włochów zdążył zadzwonić do żony i powiedzieć jej, że porywacze wyglądają jak "Afrykanie". Władze Egiptu przypuszczają, że grupa mogła zostać wywieziona do sąsiedniego Sudanu. Namierzono tam telefon satelitarny, którym posługiwali się turyści. Według egipskich władz trwają negocjacje na temat okupu. "Nie ma bezpośredniego kontaktu z porywaczami. Komunikacja odbywa się za pośrednictwem biura podróży" - powiedział przedstawiciel władz. Porywacze mieli zażądać 6 milionów dolarów. Turyści byli w drodze do Jaskini Pływaków na płaskowyżu Dżilf al- Kabir w południowo wschodniej części kraju oddalonej od Kairu o około 900 km. Aby tam dotrzeć, trzeba mieć zgodę armii i podróżować przynajmniej z jednym ochroniarzem. Podróż może potrwać nawet 12 dni.