Według źródła w służbach bezpieczeństwa policjant został trafiony w klatkę piersiową, a druga osoba, cywil, jest ranna w nogę. To pierwszy poważny incydent od otwarcia lokali wyborczych o godz. 8. Dwudniowe głosowanie ma ostatecznie zakończyć epokę autorytarnych rządów w Egipcie, choć istnieją obawy, że rządząca krajem Najwyższa Rada Wojskowa, która przejęła władzę po obaleniu Mubaraka w styczniu 2011 roku, będzie usiłowała zachować wpływy. Zapewne w pierwszej turze przyszły szef państwa nie zostanie wyłoniony, dlatego na 16 i 17 czerwca zaplanowano dogrywkę. Wybory to "cud" Przed lokalami wyborczymi w całym kraju ustawiają się kolejki chętnych. Uprawnionych do głosowania jest ok. 50 mln ludzi w 83-milionowym kraju. Lokale wyborcze są ochraniane przez znaczne siły policyjne i wojskowe. - Ja mogę w każdej chwili umrzeć, więc jestem tu dla swoich dzieci, by one mogły żyć - powiedział chory na raka 58-letni Medhat Ibrahim, który czekał na swoją kolej przed lokalem wyborczym w ubogiej dzielnicy Kairu. - Chcemy, żeby żyło nam się lepiej, jak ludziom - dodał. 60-letnia chrześcijanka z Aleksandrii Selwa Abdel-Malik z radością mówiła, że wybory "to cud", a możliwość głosowania to "wspaniałe uczucie". To pierwsze wolne wybory w Egipcie od 60 lat. W pierwszej turze wyborów prezydenckich startuje 13 kandydatów - ci najbardziej liczący reprezentują różne środowiska, od dawnego reżimu Mubaraka po przedstawicieli Bractwa Muzułmańskiego. Reprezentacja Bractwa Muzułmańskiego już w tej chwili ma większość w parlamencie. Jej przedstawiciele zapewniają, że nie dążą do "uczynienia z Egiptu drugiej Arabii Saudyjskiej" i wprowadzenia prawa szariatu. Nazwisko nowego prezydenta Egiptu ma być ogłoszone 21 czerwca.