Sąd skazał oskarżonych na karę siedmiu lat więzienia za nieumyślne zabójstwo 28-letniego Chaleda Saida - podano w uzasadnieniu wyroku. Z wyroku nikt nie był zadowolony. Rozwścieczeni krewni skazanych krzyczeli na sędziego po ogłoszeniu wyroku, natomiast zdaniem obrońców praw człowieka sąd okazał zbytnią łagodność wobec skazanych. Prawnik rodziny Saida ogłosił, że wniesie apelację od wyroku. Śmierć Chaleda Saida stała się jednym z wydarzeń, które popchnęły Egipcjan do ulicznych wystąpień w walce o reformy demokratyczne. Na Facebooku powstała wtedy strona poparcia dla Saida, na której nawoływano do demonstracji przeciw korupcji i brutalności policji w miesiącach poprzedzających wybuch tzw. arabskiej wiosny w Egipcie. To tam padł apel o demonstrację 25 stycznia, która przerodziła się w 18-dniową rebelię, ostatecznie doprowadzając do obalenia reżimu Hosniego Mubaraka. Obrońcy praw człowieka obawiają się teraz, że decyzja sądu może doprowadzić do wybuchu wściekłości na ulicach. "Ten werdykt to przyzwolenie na podobne wydarzenia (jak zabicie Saida) w przyszłości, bo nie służy jako straszak; to nie do przyjęcia" - ocenił jeden z nich. W czerwcu zeszłego roku w Aleksandrii dwaj nieumundurowani policjanci zabili młodego przedsiębiorcę Chaleda Saida. Policjanci wyciągnęli mężczyznę z kawiarenki internetowej i na oczach pozostałych klientów bili go tak długo, aż skonał. Policja próbowała przedstawiać Saida jako dilera narkotyków, który zginął, gdy w pośpiechu próbował połknąć torebkę z narkotykami. Przeprowadzone niedawno badania wykazały jednak, że opakowanie na siłę włożono mu do ust. Po obaleniu prezydenta Mubaraka władzę tymczasowo przejęła Najwyższa Rada Wojskowa, którą jednak oskarża się o opieszałość we wprowadzaniu zmian i w rozliczaniu się z poprzednim reżimem. W internecie wyraz rozczarowaniu dają ci, którzy sprawę zabójców Saida tratowali jako sprawdzian dla Rady.