W wysłanym do tymczasowego prezydenta Egiptu Adlego Mansura liście rezygnacyjnym ElBaradei zaznaczył, że istniały pokojowe opcje dla rozwiązania obecnego kryzysu politycznego. "Beneficjentami tego, co się dzisiaj stało, są ci, którzy wzywają do przemocy i terroryzmu oraz najbardziej skrajne ugrupowania" - napisał. "Jak pan wie, widziałem, że istniały pokojowe sposoby, by zakończyć te walkę w społeczeństwie, że istniały proponowane i nadające się do przyjęcia rozwiązania, które uruchomiłyby dojście do narodowego konsensusu. Stało się dla mnie trudne dalsze ponoszenie odpowiedzialności za decyzje, z którymi się nie zgadzam i których konsekwencji się obawiam. Nie mogę ponosić odpowiedzialności za choćby jedną kroplę krwi" - podkreślił ElBaradei. W Egipcie ogłoszono dziś stan wyjątkowy. Rano wojsko wkroczyło wcześniej do dwóch obozowisk w Kairze, gdzie protestowali zwolennicy obalonego w lipcu prezydenta Mohammeda Mursiego. Armia chciała w tej sposób siłą zakończyć trwające od ponad miesiąca protesty przy meczecie Rabaa Al-Adhawiya oraz na placu Nahda. Według najnowszych doniesień, w starciach między zwolennikami Bractwa Muzułmańskiego a siłami porządkowymi zginęło 149 osób, a 1403 zostało rannych. Liczbę te podało egipskie ministerstwo zdrowia. Władze Egiptu ustanowiły godzinę policyjną w 11 prowincjach, m.in. w Kairze, Aleksandrii i Suezie; będzie ona obowiązywać od godz. 19 do godz. 6 - poinformowała w środę telewizja państwowa.