Według anonimowego przedstawiciela sił bezpieczeństwa, cytowanego przez dziennik "Al Ahram", bilans ofiar śmiertelnych może być jeszcze wyższy, ponieważ wielu rannych jest w krytycznym stanie. Poprzedni bilans mówił o 15 zabitych i 103 rannych. Jadący z północy kraju skład, którym podróżowało ponad 1300 poborowych, wypadł z torów ok. północy - podają lokalne media. W akcji ratunkowej uczestniczy ponad 60 karetek pogotowania. Na miejsce wypadku przybył premier Hiszam Mohammed Kandil, którego niektórzy mieszkańcy oskarżyli o to, że "ma krew na rękach". Nie są znane dalsze szczegóły, ani przyczyny wypadku. Egipcjanie od lat skarżą się, że władze zaniedbują infrastrukturę kolejową i nie starają się o zapewnienie podstawowych standardów bezpieczeństwa, co prowadzi do wielu wypadków. W listopadzie 2012 roku prawie 50 dzieci zginęło, gdy ich autobus na przejeździe kolejowym wjechał pod pędzący pociąg w prowincji Asjut, w środkowym Egipcie. Pracownik, który miał opuścić szlaban nie zrobił tego, gdyż spał. W następstwie tragedii dymisję złożył minister transportu. W lutym 2002 roku doszło do najtragiczniejszej katastrofy kolejowej w historii Egiptu; pociąg jadący na południe kraju zapalił się i zginęło w nim 363 osób.