Edwards, który prowadził kampanię wyborczą pod populistycznymi hasłami pomocy dla biedniejszych warstw społecznych i zmniejszenia nierówności dochodów, w dotychczasowych prawyborach nie odniósł większych sukcesów. Tylko w Iowa zajął drugie miejsce za Barackiem Obamą; w pozostałych stanach przegrywał zarówno z nim, jak i z senator Hillary Clinton, zdobywając dużo mniej od nich delegatów na przedwyborczą konwencję partyjną, która nominuje kandydata na prezydenta. Przegrał nawet w swojej rodzinnej Karolinie Południowej, a także we wtorkowych prawyborach na Florydzie. Swoją decyzję Edwards oznajmił w środę po południu w Nowym Orleanie. Powiedział, że "nadszedł dla niego czas, aby ustąpił z drogi", ale wyraził przekonanie, że inny kandydat demokratyczny wygra tegoroczne wybory. - Odzyskamy Biały Dom i stworzymy nadzieję i szanse dla naszego kraju - oświadczył. Były senator nie poparł na razie żadnego ze swych dotychczasowych rywali. Według pogłosek ze sztabu pani Clinton, w zamian za poparcie oferuje mu ona stanowisko prokuratora generalnego w swojej przyszłej administracji. Poparcie Edwardsa może mieć duże znaczenie zarówno dla byłej Pierwszej Damy, jak i dla czarnego senatora z Illinois, w sytuacji gdy szanse obojga są bardzo wyrównane. W swojej kampanii Edwards wygłaszał płomienne przemówienia w obronie biednych, piętnujące chciwość wielkich korporacji, ale jego wiarygodność w oczach wyborców spadła, kiedy wyszło na jaw, że płaci fryzjerowi po 400 dol. za strzyżenie. Jego rywale wytknęli mu także, że zmienił o 180 stopni stanowisko w wielu sprawach, aby zyskać poparcie lewicowej bazy Partii Demokratycznej. W 2002 r. głosował, na przykład, w Senacie za upoważnieniem prezydenta Busha do inwazji na Irak, ale od ponad roku stanowczo potępiał wojnę. Jako senator popierał też układy o wolnym handlu, natomiast w kampanii wyborczej piętnuje je jako szkodzące interesom Amerykanów, gdyż wskutek uchylania barier handlowych miejsca pracy uciekają z USA za granicę. Edwards przedstawiał się również jako polityk niezależny od potężnych finansowo grup nacisku i lobbystów - ale sam, jako były prawnik, zarobił miliony na pozwach przeciwko wielkim korporacjom.