"Dorobek Janukowycza - przekupstwa i groźby pod adresem sądów i mediów, represjonowanie przeciwników politycznych, pobłażliwość wobec własnych kumpli - usprawiedliwia postulat pilnego rozpisania wyborów prezydenckich" - ocenia tygodnik. "To samo można powiedzieć o wyborach do Rady Najwyższej (parlamentu), będącej gniazdem nikczemników i starych wyjadaczy umieszczonych tam przez oligarchów" - dodaje. "Nie zanosi się, by Janukowycz dopuścił do przedterminowych wyborów prezydenckich lub parlamentarnych. Rząd uzyskał w tych dniach wotum zaufania w parlamencie, ale mimo to prezydent powinien go odwołać i zgodzić się na wprowadzenie głównych partii opozycyjnych do nowego koalicyjnego rządu. Byłoby to z jego strony minimum politycznych ustępstw" - zaznacza "Economist". Według gazety UE i USA powinny zadbać o to, by za użycie przemocy wobec uczestników protestów w Kijowie władze Ukrainy zapłaciły wysoką cenę, jak np. zamrożenie aktywów majątkowych przedstawicieli reżimu na Zachodzie i wpisanie ich na czarną listę osób niepożądanych. "Ukraina może być bliska bankructwa, ale rządząca klika ma się dobrze" - podkreśla tygodnik. W jego ocenie najwięcej do zrobienia ma Unia Europejska, która "przyczyniając się do przyspieszenia obecnego kryzysu na Ukrainie, nie może teraz odwrócić się do niego plecami". Odpowiedzialnością za obecny polityczny impas na Ukrainie brytyjski tygodnik obciąża także prezydenta Rosji Władmira Putina. "Nawet Putin, który lubi, gdy jego sąsiedzi są słabi, powinien sobie uzmysłowić, że jego ingerencja i ukraińskie patologie spowodowały, że Ukraina znalazła się na skraju tragedii" - wskazuje. "Być może protesty uliczne rozpłyną się w pośniegowym błocie, ale nie można wykluczać, że 46-milionowy kraj, graniczący z czterema państwami UE, może stanąć w ogniu" - podsumowuje "Economist".