Bez względu na to, czy był to zamach terrorystyczny czy nie, efekt był ten sam. Władze miasta apelują do Bostończyków, by nie wychodzili z domów oraz by unikali zatłoczonych miejsc. Stanęły pociągi, ewakuowano budynki. Wyłączono nawet częściowo sieci komórkowe, by uniemożliwić zdalne odpalenie potencjalnych kolejnych ładunków. Na razie nie wiadomo nawet, czy sprawcą był rozeźlony pracownik hotelu, czy Al-Kaida.Wiadomo jednak, że dla Amerykanów nadeszły trudne chwile, jakich nie odczuwali oni już przez jakiś czas - konkluduje "Economist".